dojechaliśmy na miejsce dość szybko.Po wejściu do środka,zobaczyłam wszędzie chorych ludzi.Niektóre widoki nie były przyjemne ,ale szliśmy dalej.Podeszliśmy do pielęgniarki ,która wskazała nam odpowiedni pokój.Przed wejściem na sale musiałam wziąść kilka wdechów.Złapałam za klamkę i weszłam do pomieszczenia.Pełno było tam różnych i dziwnych urządzeń,a na łóżku leżał nie przytomny Harry.Obok niego siedziała Anne.Trzymała syna za rękę i płakała.Podniosła głowę i spojrzała na nas ,ale po chwili przytuliła się do ręki chłopaka.W moich oczach po raz kolejny pojawiły się słone łzy.Nie wiedziałam gdzie jest Victoria.Bałam się spytać mamy Harrego ,dlatego wyszliśmy sali.Na korytarzu zastaliśmy zapłakaną Gemme.

-Przepraszam ,że nie zadzwoniłam do was ,wcześniej ,ale ....-jej szloch był głośny i przerażający.Im dłużej nie odpowiadała , tym bardziej się bałam o życie przyjaciółki .Liam przytulił roztrzęsioną Gem ,która sunęła się po ścianie.Stałam nad dziewczyną powstrzymując swój płacz.-225.-zrozumiałam ,że podała mi numer jej sali.Zostawiłam ich i poszłam w stronę pokoju.Już przez szybę zobaczyłam przerażający widok ,ale dopiero kiedy weszłam do środka,wybuchłam.Przytuliłam się do jej ciała ,nie przestając płakać.Była cała w siniakach i krwi.Na głowie i nogach miała bandaże .Miała też rurkę w buzi,podłączoną do respiratora,po to by jakoś oddychać.Po chwili poczułam czyjąś rękę na swoim ramionach.Podniosłam głowę i zobaczyłam za sobą Liama. Miał zaszklone oczy.Sam ledwo się trzymał ,ale i tak mnie pocieszał.

-Już lepiej,ale tak jak my wszyscy , nie może w to uwierzyć.
-A co z Harrym?
-Powinien niedługo się obudzić.Poduszka powietrzna tym razem bardzo się przydała .Gorzej jest z Victorią.Rozmawiałem z jej lekarzem ,powiedział ,że jest w bardzo ciężkim stanie i nie wiadomo kiedy się obudzi.Zapadła w śpiączkę,a jej noga nie wygląda za dobrze.
-Co chcesz przez to powiedzieć?!
-Nie wiadomo czy się obudzi ,ale jeśli nawet to nie będzie mogła tańczyć.-oznajmił ze smutkiem.
-Nie mów tak!Na pewno będzie wszystko dobrze,ja to wiem...-spojrzałam na bladą twarz dziewczyny.Wyglądała strasznie,cała w siniakach.Byłam zła ,chociaż nie wiedziałam sama na co.Po prostu wszystko mi się mieszało.Smutek z wściekłością i radość z żalem.Cieszyłam się ,że Harry jest już w lepszym stanie,ale miałam do niego ogromny żal,za to ,że spowodował ten wypadek.No bo przecież to on prowadził,wiedziałam jednak ,że nie powinnam nikogo obwiniać,ale kiedy patrze na nieprzytomną przyjaciółkę,nie mogę inaczej myśleć.Tak bardzo chciałabym ,żeby był to tylko zły sen.Piękny początek dnia ,a fatalny koniec.
- Zadzwonię do reszty chłopaków,choć pewnie i tak już o wszystkim wiedzą.-brunet wyszedł z sali,a ja usiadłam obok łóżka,na jakieś krzesło.
-Victoria wiem ,że się zaraz obudzisz.Wiem ,że już niedługo zobaczę cię w białe sukience z wiankiem na głowie.Wiem ,że złapie twój bukiet ,na weselu.Wszyscy tu na ciebie czekamy ...-złapałam dziewczynę za rękę ,następnie siedząc w milczeniu patrzałam na nią, w nadziei ,że zaraz otworzy oczy.
,,Oczami Liama"
Louis tak samo jak reszta ,nie mógł w to uwierzyć. Obiecali ,że przyjadą jak najszybciej,ale co by to zmieniło!?Już miałem dosyć oglądania smutnych i zapłakanych twarzy.Ten dzień to jeden wielki koszmar.Moja śliczna dziewczyna wylewa kolejne łzy,a najlepszy przyjaciel ,leży teraz w szpitalu.Wszedłem na sale ,w której leżał loczek.Jego matka i siostra wyszły,by zostawić nas samych.

-Powiesz mi co się właściwie stało?-spytałem gotowy już na wszystko.
-Pieprzony wypadek samochodowy...na razie nic więcej nie wiedzą.Zastanawiam się tylko ,jak ja mogłam pozwolić im tak po prostu odjechać .Nie zapytałam czy wpadną do nas...nic nie zrobiłam-dziewczyna zaczęła obwiniać siebie.
-Przecież nie mogłaś tego przewidzieć.Wypadki się zdarzają.Czasem umierają osoby ,które naprawdę kochamy...ale wiem ,że w tym przypadku wszystko skończy się szczęśliwie.-Mówiłem jedno ,a myślałem i czułem co innego.-Zobaczę co u Victorii.-wstałem z miejsca i udałem się do sali numer 225.Chodziłem z pokoju do pokoju,za każdym razem mając ochotę coś rozwalić.Byłem zły na wszystko,nie mogłem zrozumieć dlaczego to właśnie Harry i Victoria mięli ten wypadek.Dlaczego to teraz ja i Danielle musimy cierpieć.Nie wspomnę już o Anne i Gemmie,zapewne teraz każda z naszych fanek płacze i ustawia kwiaty przed tym pieprzonym szpitalem. Wszyscy zachowują się tak jakby oni już umarli ,a przecież oni nadal żyją i się zaraz obudzą.To kwestia paru godzin,ja to wiem!Spojrzałem za okno ,za którym zobaczyłem morze smutnych fanek i wtedy nie wytrzymałem ,popłakałem się.To było takie głupie z mojej strony ,ale inaczej nie umiałem.Jestem zbyt słaby by teraz nie płakać.Jestem zbyt naiwny myśląc ,że oni się zaraz obudzą.Jestem po prostu pieprzonym idiotą!Pocieszam innych ,a sam bardzo cierpię . Pacjentów i lekarzy było tu bardzo dużo,ale ja i tak czułem ,że jestem sam.Sam muszę żyć ze świadomością ,że już koniec szczęścia,a początek piekła.
-Pani też powinna odpocząć.-swoje słowa kierowałem do mamy Harrego.
-Nie ,naprawdę dam radę.-widać było ,że jest wykończona,a ja nie mogłem pozwolić na to by padła ze zmęczenia.
-Proszę,niech pani wraca do domu ,a kiedy tylko będą jakieś nowe wieści od razu panią poinformuję.-na szczęście zgodziła się.Pogładziła Victorie po dłoni i wyszła.Usiadłem na wolnym krześle i złapałem Vici za rękę.Spoglądałem na Danielle ,która co chwile coś mówiła, przez sen.Była niespokojna,a ja się o nią bałem.
Ojejku , kocham ten rozdział . Ta muzyka , te gify i zdjęcia .. Aż się popłakałam :( Mam nadzieje że wszystko jakoś się ułoży :)
OdpowiedzUsuń