poniedziałek, 30 czerwca 2014

Ważne!

Przepraszam ,że tak długo nie ma kolejnej części.Jednak kiedy tylko naprawią mi laptopa to odrazu wstawię kolejną część. ;) Jeszcze raz przepraszam i proszę o cierpliwość :*

wtorek, 24 czerwca 2014

Rozdział 12

Wróciłam do domu wściekła na niego i samą siebie.Po mimo tego co uczynił mi Harry ja nadal go kocham i kochać nie przestane.Może się to komuś podobać lub nie ,ale zdania nie zmienię.
-Gdzie byłaś? -Zapytał mnie Nathan otwierając oczy.
-Poszłam się przejść-Rzuciłam klucze na stolik.
-Harry był z tobą?-Pytał dalej.
-Nie!Co on cię tak nagle zaczął obchodzić!Może ty też chcesz go zwyzywać i wmówić mi ,że mam go zostawić! -Nie panowałam już nad swoimi nerwami.
-Spokojnie !siostra ,martwię się tylko o niego!Nic więcej.-Uspokajał mnie.
-Nie rozumiem dlaczego tak nagle zmieniłeś o nim zdanie.Co się takie wydarzyło?-Zapytałam opanowując nerwy.
-Powinnaś się chyba cieszyć,a nie marudzić!-Unikał odpowiedzi.
-Ciesze się,ale po prostu tego wszystkiego nie mogę zrozumieć!Możesz mi to wyjaśnić?-Nie odpuszczałam.
Chłopak nie odpowiedział nic tylko spuścił głowę w dół,było widać ,że coś go męczy,a ja już nie miałam ochoty na zgadywanki.
-Czy to ma jakiś związek z narkotykami?-Przybliżyłam się do niego.
-Dobra ,w końcu i tak byś się dowiedziała....-Przeciągał.
-No mów!-Naciskałam .Coraz bardziej bałam się prawdy.
-Zabiłem kobietę!-Powiedział i nagle wybuchł płaczem.Był to płacz wynikający z wyrzutów sumienia,strachu i nienawiści.
0
-Co!?-Nogi się pode mną ugięły.Nie wierzyłam w to co usłyszałam.To nie możliwe ,że mój mały braciszek mógł zabić kobietę-Nathan to nie jest śmieszne ,powiedz prawdę?!-Chciałam ,żeby ktoś mnie uszczypnął i obudził z tego koszmaru.
-Ale to nie jest żart,ja to naprawdę zrobiłem.-Tłumaczył się przez łzy.
-Jak to się stało?Kiedy?No powiedz coś !-Byłam strasznie wkurzona ,ale z drugiej strony miałam ochotę go przytulić i powiedzieć"Spokojnie jakoś się ułoży",ale nie mogłam.
-To wszystko stało się tamtego dnia kiedy wróciłem bardzo późno do domu...i tak naprawdę nie byłem na policji ,tylko z jakimś mężczyzną ,który pomagał mi ukryć jej ciało!-W jego głosie było słychać ogromny strach.
-Jak to UKRYĆ ciało!Nathan co ty zrobiłeś!-Pierwszy raz w życiu na niego krzyknęłam.Nie mogłam inaczej, to co on zrobił nie mieściło mi się w głowie.Po mimo tego ,że go bardzo kocham to nie dam rady trzymać w takiej sytuacji jego strony.-A co ma Harry z tym wspólnego?-Zapytałam próbując się uspokoić.
-Powiedział mi ,że widział tą całą sytuacje i ,że jeśli będę cicho pomoże mi z tego jakoś wyjść.Brałem te narkotyki chcąc o tym zapomnieć...Przepraszam!
-Nathan !za co ty mnie przepraszasz?za to ,że mnie okłamałeś czy za to ,że zabiłeś jakąś kobietę!?Nie rozumiem jak Harry mógł to zlekceważyć !-Nie mogłam tego zrozumieć-A znałeś tą kobietę?
-Tak...Była to moja była.Najgorsze jest to ,że ja nie pamiętam jak to się stało,pamiętam wszystko od momentu kiedy ukrywałem jej ciało...Nawet nie wiem skąd się wzięły te rany na mojej twarzy,mogę się tylko domyślać ,że ona musiała się bronić.-Skończył,a ja wyszłam
To wszystko bardzo mnie zabolało.Mój brat okazał się mordercą i ćpunem,mój chłopak kłamcą.Z jednej strony byłam Harremu wdzięczna ,że chciał pomóc Nathanowi .Jednak z drugiej strony wplątał go w większe bagno .Zastanawiało mnie jeszcze to czy śmierć jakiegoś chłopaka była kłamstwem czy naprawdę on jednego dnia zobaczył te dwa morderstwa.Chyba nie powinnam ich obwiniać o to ,że ukrywali to bo przecież ja również nic nie powiedziałam o tym zamordowanym chłopaku.Oznacza to ,że wszyscy jesteśmy tacy sami,czyli wielkimi kłamcami!

_____________________________________
No to mamy już 12 rozdział dziękuję tym co mnie wspierają i komentują.Dziękuję Wam wszystkim .KOCHAM WAS :*

niedziela, 22 czerwca 2014

Rozdział 11

Umyłam twarz z resztek czarnej mazi i uczesałam włosy w kłos,którego mama mnie nauczyła.Założyłam swoje ulubione granatowe dżinsy i białą koszulkę z napisem BAD

Skierowałam się w kierunku drzwi wyjściowych.Kiedy je otworzyłam przed moimi oczami ukazała się czyjaś postać.
-O cześć !Co ty tu robisz?-Zapytałam zdziwiona widząc Luka
-Perrie zapomniała jakiś kluczy,może gdzieś tu są?-Odpowiedział blondyn.

-Żadnych kluczy nie widziałam.-Powiedziałam szukając ich wzrokiem.
-To wtedy musiała je gdzieś zgubić....A ty się gdzieś wybierasz?-Pytał dalej.
-Wiesz co od kilku dni nie wychodziłam z domu więc chciałam się wybrać na jakiś spacer.-Uśmiechnęłam się do chłopaka.
-Jeśli nie masz nic przeciwko to z chęcią wybrałbym się z tobą.-Nie musiał czekać długo na moją odpowiedź ,ponieważ nie miałam nic przeciwko nad wspólnym spacerem.Zamknęłam drzwi i skierowaliśmy się w kierunku parku.
-Przepraszam za to jak wcześniej wyglądałam ,ale źle się czułam-Można powiedzieć ,że nie skłamałam,ponieważ naprawdę  źle się czułam.Pierwszy raz dopadła mnie poważna depresja.


-Przestań !Nie musisz mi się tłumaczyć!-Uśmiechnął się do mnie  ,czym poprawił mi bardzo humor.
Spojrzałam na moją dłoń na ,której był zakrwawiony  bandaż.
-Boli?-Zapytał patrząc na to samo co ja.
-Czasami ,ale da się wytrzymać.-Odpowiedziałam wymuszając uśmiech.
-Moja kuzynka dużo mi o tobie opowiadała,to dziwne ,że się nigdy nie spotkaliśmy.
-Widać świat nie jest taki mały jak mówią.Twoja kuzynka jest aniołem,już nie raz mi to udowodniła.Zasługuje na wszystko co dobre.Wiedziałam ,że wszystko co powiedziałam nie było przesadą.
-Masz racje,bez niej nie wiem gdzie bym teraz był.Ona dała mi nadzieję na lepsze jutro.-Potwierdził moje słowa.
-Wiesz co ,czasami sobie tak myślę ,że nie zasługuje na to ,żeby żyć czy kochać.Boje się ,że kiedyś nadejdzie ten dzień w którym wszyscy ode mnie odejdą ,albo ,że komuś kiedyś zadam cierpienie.
-Nie wiem co byś musiała zrobić ,żeby to wszystko stracić i po prostu umrzeć.Często tak się czujemy dlatego,że bierzemy winy swoich bliskich na siebie.Ja też myślałem ,że moją winą było to ,że moi rodzice są uzależnieni ,ale w końcu doszło do mnie ,że każdy ma swój krzyż i musi go dźwigać ,a my po prostu nie możemy im pomóc po mimo tego ,że ich bardzo kochamy.-Powiedział pouczająco
Nawet nie chodziło tu tylko o Harrego ,którego niektóre winy brałam na siebie,a o sens całego moje życia,a raczej jego  brak.Nie mogłam i nigdy nie będę mogła stwierdzić ,że nie przynoszę pecha i ,że nikogo nigdy nie zraniłam.Z drugiej strony jego słowa uświadomiły mi ,że kiedy Nathan bierze narkotyki ja mogę,ale nie muszę być temu winna.W sumie może zrobiło mi się lżej na sercu ,ale do puki Harry nie wróci i nie wyjaśnimy sobie wszystkiego nadal gdzieś tam w sercu będę odczuwać nienawiść do samej siebie.
-Jesteś bardzo silny mimo tego ,że straciłeś osoby ,które kochałeś i życie ,które było beztroskie.Podziwiam cię za to.-Powiedziałam kończąc swoje przemyślenia.
-Na początku oczywiście nie było tak łatwo ,ale w końcu przywykłem i nauczyłem się pewnych rzeczy.Każda chwila samotności wiele mi dała ,stałem się inny ,bardziej dojrzalszy.Dla nie których ludzi w naszym wieku życie jest po to ,żeby się bawić ,ale moim zdaniem ono jest po to ,żeby każdy człowiek robił wszystko ,aby zasłużyć na to lepsze życie ,tam u góry.Może to cierpienie ,które przeżywamy teraz zostanie nam kiedyś odpłacone.Nie jestem optymistą tylko realistą ,a częsty uśmiech na mojej twarzy jest po prostu kamuflażem ,maską ,która zakrywa mój ból,strach i żal.
Rozumieliśmy się bardziej niż myślałam.On nie próbował mnie pocieszyć jak wszyscy ,a po prostu starał się mnie zrozumieć.Tego właśnie mi zawsze brakowało.Znamy się krócej niż godzinne ,ale ja wiem ,że mogę mu zaufać,że mogę na niego liczyć.
-Usiądziemy?-Zapytałam wskazując na jedną z ławek.Chłopak przytaknął -Jak myślisz czy osoba,która sprawia ci ból,może cię kochać?-Pytałam dalej,chcąc uzyskać odpowiedz na dręczące mnie pytanie.
-Jeśli się kogoś kocha nie dopuści się do jego cierpienia.Facet ,który podniósł rękę na kobietę jest po prostu śmieciem,a ty powinnaś o nim jak najszybciej zapomnieć.-Odpowiedział domyślając się ,że to o mnie chodzi.
-Harry nie jest śmieciem nie mów tak o nim!-Zabolały mnie jego słowa i nie miałam już sił udawać ,że to mnie nie dotyczy.
-Jak myślisz ,czy kiedy cię szarpał robił to z miłości?!Czy kiedy ty płakałaś było mu smutno?!Jeśli tak myślisz to jesteś w błędzie on cię traktował jak szmatę .On cie wcale nie kocha i mogę się założyć ,że cię za to nie przeprosił!Taki psychopata nigdy tego nie zrobi ,tylko powtórzy swój błąd!
-Nie potrzebnie ci o tym w ogóle mówiłam!Nie znasz go ,a oskarżasz!Harry nigdy by tego nie zrobił ,gdybym go nie sprowokowała!Po co ja ci się w ogóle tłumacze!Udajesz takiego anioła ,a tak naprawdę jesteś pieprzonym idiotą!!-Wkurzyłam się na niego.Nie chciałam dłużej słuchać jak obraża mojego chłopaka.Wiem ,że Harry źle zrobił ,ale nie będę go od razu skreślać z powodu jednego głupiego siniaka.

Odeszłam od blondyna i ruszyłam w stronę domu.

sobota, 21 czerwca 2014

Rozdział 10

Odłożyłyśmy filiżanki na stół i zasiadłyśmy do niego.
-Nathan napijesz się z nami?-Zaproponowała.Jednak chłopak pokręcił głową na "Nie"
-Przechodzi trudny okres.-Oznajmiłam.
-Znam to.Od kiedy mój kuzyn z nami zamieszkał w naszym domu non stop panuje cisza.On jest bardzo spokojny ,czasami może ,aż ZA BARDZO.-Zwierzała mi się blondyna.
-Mieszkasz z kuzynem ?Od kiedy?-Zdziwiłam się.
-No wiesz wolał z nami zamieszkać niż z ojcem alkoholikiem i matką ćpunką.Za kilka miesięcy ma osiemnastkę więc już teraz szuka dla siebie jakieś pracy i mieszkania.Nie miałam serca go wyrzucić ,ale też nie sprawiał żadnych problemów więc jakoś daliśmy radę.
-A przyjechał tu z tobą?-Pytałam dalej.
-Tak.Przyjedzie po mnie więc go poznasz.-Uśmiechnęła się,po czym spojrzała na zegar.-Kurcze trochę się zasiedziałam ,a jeszcze mam tyle spraw do załatwienia.-Oznajmiła wstając i układając filiżanki do zlewu.
-Ale mam nadzieję ,że jeszcze się spotkamy?-Powiedziałam ,mając nadal uśmiech na twarzy.

-No jasne!Zobaczysz jeszcze się mną znudzisz.-Wyjęła telefon z kieszeni i wykręciła numer do kuzyna.
*No to przyjedziesz po mnie?....No dobra to czekam....Pa.-Wyłączyła się.
-Zaraz będzie.-Schowała telefon i zaczęła ubierać buty.Musiał być gdzieś niedaleko,ponieważ dosłownie po chwili usłyszałyśmy dzwonek.Podeszłam do drzwi jako gospodarz i otworzyłam je.Za nimi ukazała się postać wysokiego blondyna.Od razu potwierdziło się ,że są rodziną,ponieważ pierwsze co chłopak zrobił to się szczerze uśmiechnął.Jego białe zęby olśniewały mnie swoim blaskiem,a jego spojrzenie było takie prawdziwe.

-Siemka!-Uśmiech skierował w moją stronę.
-Cześć,zapraszam!-Powiedziałam otwierając szerzej drzwi.
-No więc to jest Emily ,a  to Luke.-Przedstawiła nas sobie Perrie.
Chłopak podał mi rękę i nic innego ,a uśmiechnął się.Ja oczywiście odwzajemniłam gest.Dopiero po chwili doszło do mnie ,że stałam przed nimi w samej koszuli nocnej,a na twarzy miałam jeszcze resztki makijażu.Bardzo mnie to skrępowało.
-No to my idziemy!-Pocałowała mnie w policzek długo włosa blondyna i wyszła.Za nią szedł Luke,który pomachał do mnie i jak zwykle na jego twarzy był "banan".
Zamknęłam za nimi drzwi i podeszłam do Nathana,który zasnął na kanapie.
Chłopak śpiący na fotel zdjęcie
Przykryłam go kocem ,a sama powędrowałam do łazienki trochę się ogarnąć.

Rozdział 9

Usiadłyśmy na podłogę tak jak w dzieciństwie.Ona miała mi bardzo dużo do opowiedzenia,a ja uważnie słuchałam jej historii.Bardzo dużo się zmieniło w jej życiu ,większość z tych rzeczy zmieniło się na lepsze z czego bardzo się cieszyłam.Gdy już skończyła ,ja wiedziałam,że będzie ciekawa co u mnie.Oczywiście  nie pomyliłam się ,ponieważ kolejne pytanie jakie usłyszałam to:
-Co u ciebie?-Zapytała zaciekawiona.Jednak w pewnym momencie jej oczy skierowały się w stronę moich ramion.Ja przypominając sobie sińce ,które się na nich znajdują .Poprawiłam ramiączka koszuli nocnej.Gdy tylko jej wzrok wrócił w moją stronę zrozumiałam ,że tak łatwo nie odpuści.

-Co to było!?-Zapytała ,chcąc na nowo odkryć moje ramie.
-Zostaw!-Odsunęłam się od niej-Uderzyłam się.-Wymyśliłam na poczekaniu.
-Coś się stało?Przecież mi możesz powiedzieć.-Powiedziała idąc w moim kierunku.-A co to za krew na twojej twarzy?-Dotknęła moich rozciętych warg.
-Naprawdę nic!Nie martw się!-Uspokajałam ją wymuszając uśmiech.
-Emily widzę przecież ,że coś nie gra!Nawet po minie Nathana można stwierdzić,że coś się stało,ale nie mam pojęcia co!
-Możemy o tym nie gadać?!Proszę!?-Ściszyłam swój głos.
Ona nic nie odpowiedziała tylko mnie przytuliła.Było mi to bardzo potrzebne.Chociaż na chwile poczuć się bezpieczna  w czyiś ramionach.Ona doskonale mnie znała,ponieważ jak można nie znać osoby z ,którą się przeżyło swoje całe dzieciństwo.Którą  się traktowało jak siostrę.Dlatego też wiedziałam ,że mogę na nią zawsze liczyć,ale nie chciałam zadręczać całego świata swoimi problemami.Nie chciałam ,żeby się o mnie martwiła.Ona ma swoje sprawy i swoje problemy ,więc dodanie jej kolejnych nie było by dobrym rozwiązaniem.
-Może pójdziemy gdzieś się napić kawy?Co ty na to?-Zaproponowała odrywając się od uścisku.
-Jest 6.50 wątpię ,że gdziekolwiek ją dostaniemy.-Odpowiedziałam spoglądając na zegarek.
-No to napijemy się u ciebie razem z Nathanem.-Powiedziała zarażając mnie uśmiechem.
Zeszłyśmy na dół gdzie zastałyśmy Nathana siedzącego na kanapie.Gapił się bezmyślnie w wyłączony ekran telewizora.

-Co taki smutny?-Zapytała Pezz siadając obok niego.
-A wiesz tak sobie rozmyślam...-Odpowiedział tajemniczo Nathan.
Dał mi kolejny powód do zmartwień.Zawsze był taki uśmiechnięty ,radosny i pełen życia,a teraz?Co się takiego zmieniło?Może te narkotyki tak na niego wpłynęły?Ale w takim razie coś musiało się stać ,że je zaczął brać.Oznacza to ,że nie wiem kompletnie nic o swoim bracie.Świetnie!
-Widzę,że tajemniczość jest u was rodzinna!Nie będę męczyć ,ale jakby co to walcie do mnie śmiało.-Powiedziała wiecznie uśmiechnięta dziewczyna.
Tak bardzo jej tego zazdrościłam!Bardzo chciałabym być taka jak ona.Kiedyś byłyśmy do siebie bardzo podobne.Oby dwie żyłyśmy beztrosko i szczęśliwie.Każdy dzień był przyjemnością,a teraz?Wszystko się zmieniło,każdy szczegół w moim życiu się zmienił.Ludzie ,których kochałam odeszli ,życie które brałam garściami już dawno odeszło.Szczęście  zostało w pełni oddane mojej przyjaciółce,która musiała na nie zasłużyć...
-Ciesze się ,że tu ze mną jesteś.-Szepnęłam do jej ucha ,podczas przygotowywania małej czarnej.
-To ja się ciesze ,że mogłam cię wreszcie zobaczyć siostro!-Przytuliła mnie bardzo mocno.

Odłożyłyśmy filiżanki na stół i zasiadłyśmy do niego.

czwartek, 19 czerwca 2014

Ważne! :*

Już niedługo pojawi się pewna osoba ,która namiesza.Jest to niespodzianka dla fanów pewnego zespołu ,ale podkreślam ,że nie jest  to One Direction. Nie mówię również , w którym rozdziale będzie.Dlatego też ślecie uważnie każdy post :)

**********
Informacja:)
Jeśli już tu jesteś to skomentuj ,a ja odwdzięczę się tym samym :) Dodawajcie mnie do swoich kręgów i promujcie swoje blogi na moim ,a ja z chęcią przeczytam jakiś Dark czy coś tego typu :*

środa, 18 czerwca 2014

Rozdział 8

Byłam zmęczona po tym całym dniu ,ale kiedy tylko zamykałam oczy miałam dziwne wizje,dotyczące Harrego.Za chwile tak naprawdę będzie już ranek ,a go nadal nie ma.Nie wiem gdzie jest ,nie wiem co robi,nie wiem nic co pozwoliło by mi się uspokoić.Może to dziwne ,że aż tak bardzo chce żeby wrócił chłopak ,który sprawił mi tak wiele przykrości,ale ja nie potrafię się o niego nie martwić.Kiedy on był przy mnie ,ani przez chwile nie myślałam o śmierci .Nawet wtedy kiedy sprawiał mi ból nie chciałam umrzeć,ponieważ zyskałam kolejną osobę do kochania.No i to właśnie mnie najbardziej boli ,że mogę znowu stracić kogoś kto jest dla mnie ważny.Po śmierci rodziców bardzo długo nie mogłam wrócić do normalności.W nocy bardzo często się budziłam i bardzo długo płakałam.Jednak wiedziałam ,że jest przy mnie Nathan na ,którego zawsze mogłam liczyć.To właśnie śmierć rodziców spowodowała ,że bardzo się zmieniłam.Moje myślenie się zmieniło.Stałam się  ponura i pesymistycznie patrzałam na świat.I co?teraz miałam bym to wszystko na nowo przechodzić?!
Przewróciłam się na drugi bok.Spojrzałam w stronę okna ,za którym już wychodziło słońce i w końcu udało mi się zasnąć.

Jednak nie trwało to długo,ponieważ w pewnym momencie usłyszałam czyjeś kroki idące w moją stronę.Szybko usiadłam na łóżko i oczekiwałam wejścia Harrego. Gdy otworzyły się drzwi ,a za nimi ukazała się jakaś postać z długimi blond włosami zrozumiałam ,że to nie on.


-Niespodzianka!-Powiedziała Perrie wchodząc głębiej.Była to moja najlepsza i jedyna przyjaciółka.Znamy się od dziecka.Nasi rodzice się przyjaźnili,ale kiedy wyjechała do innego kraju nasz kontakt się urwał.
-Perrie!Co ty tu robisz!?-Ucieszyłam się na jej widok. Od razu ją przytuliłam.
-Wróciłam niedawno do kraju z moim nowym  chłopakiem.-Podkreśliła słowo chłopak ,ponieważ wiedziała,że zrobi to na mnie wrażenie.Oby dwie nigdy nie miałyśmy szczęścia do płci przeciwnej.
-Bardzo się ciesze!-Uśmiechnęłam się do niej.









-Jestem z nim bardzo szczęśliwa ,a on poprosił mnie o rękę!-Powiedziała wyciągając w moją stronę dłoń

-O boże!Gratuluję!-Naprawdę cieszyłam się jej szczęściem.
Teraz tylko bałam się pytania "A co u ciebie ?"

Rozdział 7

WŁĄCZ TO JEŚLI CHCESZ i CZYTAJ-https://www.youtube.com/watch?v=MwpMEbgC7DA
-Nathan ,a jednak przyszedłeś!-Powiedziała wstając z krzesła -Przepraszam cię za tamto,obiecuję że się to więcej nie powtórzy .-Przytuliła się do mnie.Byłem jeszcze zły,ale postanowiłem jej wybaczyć.
,,Oczami Emily"
-No to siadajmy!-Powiedział z uśmiechem Harry,a ja byłam strasznie z niego dumna.Jeszcze chwile temu myślałam,że będą potrzebować więcej czasu,a tu  taka zmiana .Styles usiadł obok mnie,a braciszek na przeciwko.Złapałam loczka za rękę ,chciałam mu pokazać,że naprawdę się ciesze.
-Smacznego!-Życzyłam z uśmiechem moim chłopcom.
Przez dłuższy czas słychać było tylko dźwięk widelca przesuwającego się po talerzu.
-Może obejrzymy jakiś film?-Zaproponowałam kiedy już wszyscy zjedliśmy.
-Nie chce wam przeszkadzać.-Powiedział Nathan.
-No co ty nie przeszkadzasz!Prawda Harry?-Skierowałam wzrok na chłopaka wgapionego w telefon.
-Nie będziesz przeszkadzać -Odpowiedział obojętnie,nie odrywając się od telefonu.
Nathan widząc jego minę ,ponownie odmówił i skierował się w stronę swojego pokoju.
-Harry?!O co chodzi?-Zapytałam.
-Nic.-Schował telefon do kieszeni.
-Coś się stało?-Zaczęłam się martwić.
-Nie.-Powiedział z uśmiechem,który moim zdaniem był wymuszony.-Moge już pozbierać talerze?-Zapytał wstając .
-Tak ,proszę!-Ja również zabrałam się za sprzątanie.
Ja myłam naczynia ,a on je wycierał .Jednak nie trwało to długo,ponieważ w pewnym momencie znowu zaczął gapić się w ekran komórki.Po chwili odłożył ją na stół i wyszedł,bez słowa.
Spojrzałam na małe urządzenie,które zaczęło wibrować.Wytarłam ręce w jakąś szmatkę i podeszłam do telefonu.Wzięłam go do ręki i otworzyłam wiadomość.
Nadawcą wiadomości był niejaki Zayn.
*Mam dla ciebie jedną działkę,przejedziesz?
-"DZIAŁKĘ"!-Po przeczytaniu tego słowa przeraziłam się.
W tej samej chwili do kuchni wszedł Harry,widząc mnie ze jego telefonem wyrwał mi go.Do tego jak zauważył otwarty sms wkurzył się jeszcze bardziej.Rzucił telefon na stolik,a mnie popchnął na ścianę.Przytrzymał mnie,przez co ja nie mogłam zrobić żadnego ruchu.W pewnym momencie złapał mnie za brodę i pociągnął do góry,tak aby moje oczu spoglądały w jego.Bardzo mnie to bolało.
-Nigdy więcej nie ruszaj mojego telefonu!-Powiedział,a jego twarz zmieniła się bardzo szybko z obojętności na złość,a może nawet wściekłość 
-Harry to mnie boli.-Odpowiedziałam będąc nadal w ucisku .
Przez dłuższy czas spoglądał na mnie bez słowa,w końcu mnie puścił.
Nadal nic nie mówiąc wyszedł z domu.Jego roztrzaskany telefon  leżał na stole.W tej chwili czułam straszny ból,będący skutkiem uderzenia się o ścianę.Podeszłam do lustra ,które znajdowało się w przed pokoju.Na moich policzkach odciskał się jeszcze ślad ręki Stylesa.Odchyliłam ramiączko sukienki i w odbici lustrzanym dostrzegłam dwa czerwone siniaki.Gdy  musnęłam po nich palcem ramiona zabolały mnie jeszcze bardziej.Do moich oczu napłynęły zły smutku,strachu i oczywiście ogromnego bólu.Poprawiłam ramiączko tak ,aby zakryło sińce.Otarłam słoną łzę,która delikatnie spływała po moim policzku i poszłam do swojego pokoju.Całe zajście widziały tylko dwie osoby czyli ja i Harry.Naszczęście Nathan dzięki głośnej muzyce nie usłyszał tej "kłótni"jeśli to całe  popychanie można nazwać kłótnią.Sama nie wiem co tak naprawdę wkurzyło Stylesa.Wiem ,że nie powinnam czytać cudzych wiadomości,jednak czy to był powód ,żeby mnie szarpać i krzyczeć !?Zastanawiające jest jeszcze to ,czy to ja aż tak bardzo się co do niego pomyliłam ?Czy była to po prostu jednorazowa sytuacja? 
Na te pytania mógł odpowiedzieć sprawca tego całego zajścia,ale sama już nie wiedziałam czy chce tego słuchać.Położyłam się na łóżko, w którym przypomniałam sobie o tym wszystkim co między nami zaszło.Były to piękne i nie zapomniane chwile.Cały czas jeszcze 
 byłam dumna z tego co  uczynił dla mnie  Harry.Ta bardzo szybka zmiana sprawi ,że pokochałam go jeszcze bardziej.Moje serce wypełniło się miłością,a mój organizm domagał się pocałunków i pieszczot  więc czy to jedno zajście musi wszytko zepsuć?A ja nie moge po prostu o tym zapomnieć?-Zadałam sobie te wszystkie pytania chcą na nie udzielić szybkich i jasnych odpowiedzi zgodnych z głosem mojego serca.Ja nie jestem grzeczną dziewczyną,a więc on nie musi być grzecznym chłopcem.Mimo wszytko on dala jest wolnym człowiekiem więc te narkotyki są wyłącznie jego sprawą,a ja nie mam prawa się w to wtrącać.
Teraz było wszystko jasne i nie miałam zamiaru zaprzątać sobie tym głowę już ani chwili dużej.
Nie myśląc już o niczym po prostu zasnęłam.W pewnym momencie będąc   pół przytomna usłyszałam  otwieranie drzwi.Zaspanymi jeszcze oczami spojrzałam na chłopaka ,który stał w jednym miejscu i obserwował mnie w milczeniu.Po chwili podszedł do mnie i usiadł na łóżko.Jego twarz skierowana była ku drewnianym panelą.Przetarłam oczy i przysnęłam się do niego.Nie mówiąc nic ułożyłam głowę na jego ramieniu i złapałam go za rękę.Wiedziałam,że on tego tak naprawdę nie chciał,a teraz jest mu strasznie wstyd.Nie byłam wstanie być na niego za to zła.Nie tylko on w tej sytuacji zawinił.Ja go po prostu sprowokowałam,a więc to była nasza wspólna wina,za którą oby dwoje zapłaciliśmy.
-Jesteś jeszcze wstanie mnie pokochać?Chociaż trochę?-Zapytał przygnębiony.
-Harry spójrz na mnie!-Rozkazałam przesuwając jego twarz w moim kierunku.-Ja nie przestanę cię nigdy kochać!Pokochałam cię nie za to ,że byleś miły czy przystojny ,a za to że zrobiłeś wszytsko dla mnie co by mnie uszczęśliwiło!Więc taka drobnostka nie może tego zepsuć!Uwierz mi kochanie!-Powiedziałam chcąc go pocałować,ale on odsunął się.
-Nie możesz mnie teraz całować,nie po tym kiedy zadałem ci ból!-Wstał i odsunął się ode mnie czując wstręt do samego siebie.
-Skarbie to nic takiego!Zagoi się .Większy ból zadajesz mi nienawidząc siebie.Nie zniosę tego ,jeśli nie będę mogła cię dotykać!Uwierz mi ja cię naprawdę kocham-Podeszłam chcą go ponownie pocałować.Tym razem pozwolił mi na to.Zwykły pocałunek zamienił się w namiętność i w chęć czegoś więcej.Delikatnie ułożył mnie na miękkiej pościeli.Jego dłoń przesuwała się  po moim udzie.Moje palce wplątane były w jego loczki.Następnie jego usta całowały moją szyję.W pewnym momencie szarpnął moją sukienką ,której ramiączko ucisnęło moją ranę.Było to bardzo bolesne ,dlatego też nie obyło się bez cichego syknięcia.
-Przepraszam to przeze mnie !-Powiedział siadając na podłogę totalnie załamany.
-Skarbie to tylko siniak,poboli i przestanie,ale jeśli,aż tak ci to przeszkadza możemy poczekać,aż ból ustanie.-Od tej chwili oby dwoje siedzieliśmy na podłodze .Wtuliłam się w jego umięśniony tors,a on delikatnie ułożył swoje ramie na mojej szyi chcąc mnie przytulić.Wgapieni byliśmy w ciemne niebo znajdujące się za oknem.Ani on ,ani ja nie nie chcieliśmy nic mówić,woleliśmy wsłuchać się w  bicia naszych serc.I tak oby dwoje zasnęliśmy we wzajemnych objęciach.
Obudziło mnie jasne światło.   Odwróciłam się w drugą stronę z powodu oślepiające mnie słońca.Ułożyłam głowę na miękkiej poduszce i tym samym zdziwiłam się co ja tu robie.Pamiętam,że kiedy zasypiałam leżałam na podłodze razem z Harrym...A właśnie gdzie on jest?-Zadałam sobie to pytanie po czym wstałam z łóżka.Ubrałam Tishert Harrego leżący na podłodze i zeszłam na dół.Schodząc po schodach usłyszałam jakieś rozmowy dobiegające z kuchni.Oparłam się o framugę drzwi i stanęłam podziwiając przepiękny widok na moich chłopców.
-Już wstałaś?!-Powiedział Nathan z uśmiechem 
-A co wy tu robicie?-Zapytałam wchodząc głębiej .
Na stole leżały świeże kwiaty oczywiscie moje ulubione  tulipany.W garnku gotowała się jakaś pięknie pachnąca zupa,a wszystko dookoła lśniło.
-Postanowiliśmy coś dla ciebie zrobić siostrzyczko!-Powiedział Nath całując mnie w policzek.
-A ty kochanie co robisz?-Podeszłam do Loczka ,który stał do mnie tyłem w bardzo "seksownym"różowym fartuszku.
Próbowałam dostrzegać czym się teraz zajmuje,ale niestety nie pozwolił mi na to.Zakrył jakąś miskę swoim ciałem i tylko na chwile odwrócił się do mnie chcąc mnie pocałować.
-Widzę ,że miłość kwitnie !-Zaśmiał się braciszek widząc w co jestem ubrana i jak witam się z Harrym.
-A ty nie bądź taki mądry!W całym domu było słychać wasze śmiechy!-Droczyłam się z nim.
-Emi idź ubierz "cały"strój,a my coś ci przygotujemy!-Rozkazał wysoki chłopak ,spoglądając na mnie w bardzo seksowny sposób.
Skierowałam się w stronę łazienki,chcą wykorzystać chwile spokoju.Zdjęłam z siebie bluzkę Harrego ,a potem moje szare majtki.Nalałam wodę do wanny chcąc wziąć gorącą kąpiel.Założyłam białe słuchawki i   zaczęłam słuchać odprężającej muzykę.Ułożyłam się wygodnie w wannie i zamknęłam oczy.Biała i puszysta piana przykryła moja nagie ciało.W pewnym momencie poczułam jakąś postać nad sobą.Kiedy już miałam otworzyć oczy ktoś nagle wyrwał moje słuchawki i rzucił nimi o ziemię.Przestraszona otworzyłam oczy i ujrzałam wściekłego Harrego.Jego twarz wyglądała tak jak wczoraj  kiedy wybuchnął .
-Co się stało?-Zapytałam zmartwiona.
-Ty dziwko!Jak mogłaś!-Wrzasnął na mnie wściekły chłopak.
Spojrzałam na niego bez słowa,a w moich oczach można było zobaczyć strach.
-Co się tak gapisz!Lepiej powiedz po co to zrobiłaś!-Kolejny raz krzyknął na mnie ,ale ja tym razem odważyłam się odezwać.
-Ja nic nie zrobiłam.-Powiedziałam ściszonym głosem.
Kolejny raz jego spojrzenie wypełniało się złością .Dostrzegłam że zagryzł wargę i po prostju wybuchnął.Nie krzyknął,a zrobił coś gorszego...Uderzył mnie w twarz.Po czym spojrzał na mnie z pogardą i bez żadnego zahamowania splunął mi  w twarz.
Ja nie ruszyłam się,ani na chwile.Nie chciałam na niego patrzeć,nie chciałam patrzeć na mężczyznę,który zamieniał się w bezlitosną bestię.
-Powiedz coś wreszcie!-Ani na chwilę nie przestał krzyczeć.-Ty bezczelna szmato!Spójrz na mnie!-Szarpnął moją ręką w miejscu siniaka.Bardzo mnie to zabolało,ale nie chciałam mu tego pokazać.Następnie pociągnął mnie za drugą i kazał mi stanąć.Zrobiłam wszytko co rozkazał.Stałam bez ruchu naga i przerażona.Woda spływała po mnie kropla po kropli wraz z jakąś czerwoną substancją.Po chwili uświadomiłam sobie ,że jest to krew  z mojej rozciętej wargi.Patrzyłam mu w oczy nie chcąc kolejny raz go rozzłościć.Nie wiedziałam o czyn mówił,ale nie chciałam o nic pytać.W tej chwili bardzo się go bałam. 
-Zapytam  cię tylko raz i oczekuję  jasnej odpowiedzi!-Powiedział patrząc mi głęboko w oczy.-Zadzwoniłaś po psy?-Zapytał.
-Nie wiem o czym ty mówisz -odpowiedziałam szybko.
-O tym morderstwie wiedziały tylko dwie osoby ,czyli ja i Ty!Więc myślisz,że ja zadzwoniłem po Kundle!Masz mnie za idiotę !-Nie odpowiedziałam nic.Głowę skierowałam ku podłodze.
-Odpowiedź szmatko!Albo chcesz żebym cię skrzywdził!-Krzyknął na mnie,a ja zaczęłam się trząść z zimna i ze strachu.Do moich oczu napłynęły łzy i nie mogłam ich już ukryć.
-Nigdy bym ci tego nie zrobiła,naprawdę to nie ja.-Tłumaczyłam się nadal płacząc.Jednak czy taką bestie może cokolwiek powstrzymać...Nie ! I znowu miałam racje.Kiedy tylko zobaczył moje cierpienie ,ponownie  mnie uderzył  ,tylko,że tym razem upadłam i tym samym uderzyłam się o wannę,a on po prostu wyszedł.
Kiedy tylko drzwi się zamknęły do moich oczu napłynęły kolejne łzy,tym razem nie mogłam się uspokoić.Z mojego nosa obficie spływała czerwona substancja.Po krótkim czasie woda była już cała czerwona.Nie miałam siły na nic.Ręce,warga i nos dawały się we znaki.Jednak ten ból to nic w porównaniu z tym co czułam w moim sercu,złamanym sercu.To wszystko co on uczynił było mieszanką dobra ze złem.Mieszanką miłości z nienawiścią.Szczerością z kłamstwem.Czy to możliwe,że ten sam chłopak z którym się kochałam i który obdarzył mnie szczęściem,może być aż taki bezlitosny?Nie panować nad emocjami i nagle po prostu przestać kochać?Czy to wszytko jest możliwe?
Ale jeśli to ja zawiniłam?Jeśli to ja tak na niego działam?Jeśli to wszytko moja wina?Może nie powinnam być na niego zła?Przecież to on przeżył koszmar widząc morderstwo!!
Po woli wyszłam z zakrwawionej wanny.Okryłam się ręcznikiem i po prostu zeszłam na dół w poszukiwania Harrego.Niestety nigdzie go nie było.W salonie siedział Nathan .Kiedy podeszłam bliżej dostrzegłam biały proszek na stole.Nathan nie zauważając mnie wciągał go z każdą minutą coraz więcej.
Nie miałam sił żeby na niego krzyczeć,nie miałam sił na nic.Więc po prostu usiadłam obok niego.W końcu  spojrzał na mnie,ale bardzo się mną nie przejął.Po prostu wrócił do swojego małego szczęścia.Nagle poczułam jak po moim policzku spływa łza  ,ale kiedy już znikła stałam się po prostu obojętna.W tej sekundzie nic nie czułam.Moje ciało stało się bezwładne,a w mojej głowie nie było już żadnych myśli. Miałam wrażenie,że zaraz odpłynę.
Kiedy zbliżał się wieczór ,a Harrego nadal nie było zaczęłam się o niego martwić.Bo jeśli coś sobie zrobił ,przeze mnie!Nigdy bym sobie tego nie wybaczyła.Ułożyłam głowę na poduszkę i wsłuchałam się w tykanie zegarka.W pewym momencie poczułam coś mokrego pod swoją głową.Kiedy spojrzałam na białą poduszke ,która w jednym miejscu zrobiła się czerwona przypomniałam sobie o moim nosie ,z którego co chwile leciała krew.Otarłam nos w chusteczką znalezioną w nocnej szafce i spowrotem położyłam głowę na zakrwawionym kawałku poduszki.Nathan już dawno spał.Zasnął w salonie po tym jak skończyły  mu się narkotyki.Ja nadal jestem na niego zła za to ,że  bieże te świństwo.Jednak narazie inna sprawa nie daje mi spokoju ,a chodzi o Harrego.Co się z nim dzieje ?Gdy na zegarku wybiła 2.30 moje serce biło szybciej.Po prostu bałam się ,że go więcej nie zobacze .
-Ale ze mnie idiotka!-Powiedziałam wkurzona do samej siebie.Nie mogłam przestać o nim myśleć.Jak ja mogłam pozwolić mu wyjść,nie zatrzymałam go .Nie przeprosiłam.Ja potrafie tylko wkurzać ludzi.Jestem nikomu nie potrzebna.Po mojej śmierci nikt by nie płakał,ale się temu nie dziwie.Nazwałam chłopak ,którego kocham bezlitosną bestią,a tak naprawdę to ja powinnam nosić takie przezwisko.W końcu to ja wszystkich prowokuje,mieszam się w nie swoje sprawy,męcze innych swoimi problemami i doprowadzam do nie przyjemnych sytuacji.Przede wszystkim przeze mnie mój braciszek ćpa!No bo przecież to ja powinnam się nim zająć ,dopilnować go ,a ja co robie zabawiam się z chłopakami.Po tym wszystkim co wyżądziłam moge powiedzieć szczeże ,że zasługuję na miano"szmaty"czy "dziwki".Nie nawidze siebie!Przez to jakim jestem człowiekiem krzywdze ludzi ,których kocham.Zamiast cieszyć się tym ,że ktoś jeszcze ze mną jest ,ja wszystko psułam!
Wstałam i podeszłam do lustra ,które wisiało w moim pokoju.Spojrzałam na swoje odbicie,na krew która leciała mi z nosa,na moją rozciętą wargę i zrozumiałam ,że on to zrobił dla mojego dobra.Uderzył mnie ,żebym zrozumiała pewne sprawy.Ja wiem ,że on mnie kocha,ale bardzo się o mnie martwi.Jaka jestem głupia ,że tego wcześniej nie zrozumiałam ,a teraz on się gdzieś szlaja ,a może sobie coś zrobił!
Do moich oczu napłyneły łzy,jeszcze raz spojrzałam na moje odbicie i pieścią uderzyłam z całej siły w lustro,które rozbiło się na małe kawałki.Na moich palcach pojawiła się krew,dużo krwi.Jednak mnie już to nie bolało.Patrzałam na krew ,która kapała z mojej ręki.Ona była taka piękna.Jej kolor był lekko brunatny.Spojrzłam na malutkie kawałki lustra i zaczęłam się po prostu z tego śmiać,a kiedy jeden z kawałków wbił mi się w skóre i tym samym przecioł mi ją tak ,że można było dostrzec mięso zrozumiałam ,że zaczęłam się uzależniać od bólu.Bo to wszytsko zaczęło mnie bardzo wciągać i rozśmieszać.Usiadłam na podłogę,jeszcze przez chwilę się śmiałam,ale potem było już coraz gorzej.Nie przestawałam
Nie przestawałam płakać,wszystko co dusiłam w sobie od tygodnia ,wreszcie musiało wyjść!Były to łzy ogromnego żalu do samej siebie,do Harrego.Zaczynało mi się wszystko mieszać,zaczynałam inaczej myśleć ,ale teraz już wiem,że Harry nie powinnien tego robić .Nie powinnien mnie nigdy uderzyć.Żaden chłopak nie powinnien tego zrobić.Jednak nie potrafie po prostu go tak skreślić,zapomnieć o tym wszystkim co dla mnie zrobił.Przecież chwile w kuchni czy w sypialni są najpiękniejszymi chwilami jakie kiedykolwiek przeżyłam .Może się po prostu pospieszyliśmy z tą decyzją,ale ja naprawdę czuję,że jeszcze wszystko się ułoży.Wiem że doczekam tego momentu kiedy będę mogła śmiało powiedzieć,że jestem szczęśliwa.Od kiedy poznałam Harrego moje życie się zmieniło o 180  stopni .To dzięki niemu częściej się uśmiechałam,stawałam się tą osobą,którą zawsze chciałam być. Cieszyłam się każdym dniem i zaczęłam myśleć pozytywnie!Za to wszytko bardzo mu dziękuję i głupio było by  gdybym tak po prostu go zostawiła.W pewnym momencie usłyszałam kroki na schodach.Ktoś zbliżał się do pokoju.Domyślałam się,że może być to Harry,jednak do pokoju wszedł zaspany Nathan.Chyba już wrócił do normalności.Spojrzałam na moją zapłakaną twarz i rozbite lustro ,które cały czas było na dywanie.Podszedł bliżej i dostrzegł moje rany.
-Emily co się stało!?-Zapytał zmartwiony,siadając obok.
Nie odpowiedział nic tylko przytuliłam go najmocniej jak tylko umiałam.Gdy dotknęłam moimi zakrwawionymi palcami jego głowę bardzo mnie zabolało.Nie dałam rady ukryć jak bardzo ciepie.
-Syknęłam,a potem znowu sie popłakałam -
-Boże co się stało,czemu to lustro jest zbite i gdzie jest Harry?-Zapytał coraz bardziej zdenerwowany.Widział,że nie moge sie uspokoić dlatego o nic więcej nie pytał.
-Musimy opatrzeć ci ranę.Dasz rady iść?Jesteś strasznie blada ,żebyś tylko nie zemdlała.-Powiedział troskliwie.
-Tak dam rade.-Wstałam i zeszłam z nim do łazienki.
Kiedy spojrzał w lustro dopiero teraz widziałam jaką grzywnę  wyrządził mi Harry.Byłam cała zapłakana.Cały czas jeszcze można było dostrzegać krew i jakieś drobne potłuczenia.
Nathan oczyścił mi rany na palcach i owinął je bandażem.Następnie zajął się moim nosem.Gdy już skończył moja twarz wyglądała już lepiej,ale wszystko nadal mnie bardzo bolało.
-On ci to zrobił?-Zapytał ,patrząc na mnie podejrzliwie.
-Nie.Po prostu jestem straszną niezdarą.-Nie mogłam powiedzieć mu prawdy,bo przecież przyniosło by to więcej problemów,a przecież nikt ich nie chce.
Dla mnie Harry nadal pozostanie  tym dobry i kochanym,a o tym złym chce po prostu zapomnieć.Nie wiem dlaczego to zrobił,ale nie dam sobie wmówić ,że jest bipolarny.To się już więcej nie powtórzy...
Wróciłam do pokoju chcąc pozbierać    kawałki szklanego lustra.
-Zostaw to!-Powiedział stanowczo Nathan.-Ja to zrobię!A ty idź się położyć!-Rozkazał opiekuńczo.
Zrobiłam wszytsko o  co mnie poprosił.Byłam dumna z niego.Bardzo go kochałam,ale tym samym martwiłam się o niego.Bałam się,że wciągnęły go te narkotyki,że już od dawna bierze i nie chce się przyznać.Zawsze go postrzegałam jako szczęśliwego chłopca,a tak naprawdę jest on zranionym mężczyzną.Coś musiał go skłonić do wzięcia tego główna.Jednak nie mam pojęcia co.

Rozdział 6

Gdy już skoczyliśmy,obydwoje wyluzowaliśmy,a mi zrobiło się naprawdę dobrze.
-Było cudownie !-Oznajmiłam ,całując go w usta.
-Musze przyznać,że naprawdę dawałaś rade!-Potraktowałam to jako komplement.
Złapałam go za rękę i położyłam głowę na jego kaloryferze.
-A co z nami?-Zapytał
-A co ma być?!-Zdziwiłam się.
-Jesteśmy razem ,czy nie?
-Wiesz to głównie dziewczyny oczekują takich deklaracji.Jednak znamy sie za krotko żeby mogła cokolwiek powiedzieć.
-Jestes naprawdę wyjątkową dziewczyną!-Pochwalił mnie chłopak.-Nigdy nie spotkałem dziewczyny która idzie tak szybki do łóżka z facetem ,a na zdeklarowanie się potrzebujesz czasu.
-Seks jest dla ludzi!I czasem jakas przelotna zabawa nikomu nie zaszkodziła.
-A gdybym ci  powiedział ze sie w tobie zakochałem!?-Oznajmił nie owijając w bawełnę.
-Naprawdę?!-Spojrzałam na niego zdziwiona.Nie wygląda na chlopaka który w kimkolwiek mógl by się zakochać.
-Nikt nigdy nie zawrócił mi tak w  głowie jak ty!-Powiedział po czym mnie pocałował.Był to bardzo przyjemny pocałunek,taki delikatny i jednocześnie ptaki zmysłowy.Tą chwile chciałabym zapamiętać do końca życia!
Gdy wreszcie odkleiliśmy się od siebie ,ja wstałam z łóżka i powędrowałam do łazienki.Byłam przez cały czas naga,tak samo jak on.Nie wstydziłam się tego.Moim zdaniem nagość to oznaka czystości ,nie ukrywania sie pod żadnym kamuflażem.Po prostu bycie sobą.
-Podjęłaś już decyzję?-Zapytał
-Tak i wole żeby zostało tak jak jest teraz.Bez żadnych deklaracji po prostu od czasu do czasu seks i nic więcej.
To prawda różniła się od innych dziewczyn i to bardzo,ale tak mi było wygodniej-Jeśli coś do ciebie poczuję,coś co nie będzie tylko pożądaniem to wtedy możemy  być razem.-Powiedziałem podchodząc do niego i ponownie całując.
-Nie wiedziałem,że jesteś tak?
-Jaka?-Powiedziałam odklejając się od jego ust.
-Taka szalona ,a jednocześnie spokojna! kobieca ,ale czasem pokazujesz ze masz jaja.Silna ,ale słaba.Po prostu taka idealna.
Zamurowało mnie.Nikt nigdy nie powiedział do mnie tak pięknego i szczerego zdania.
-Ale przypominam Ci ,że to ty pierwszy chciałeś się całować i to ty latałeś po moim domu prawie nagi!-Powiedziałam ubierając bieliznę,która miała miej materiału niż przed "zabawą w sypialni"
-Już idziesz?-Zapytał zaczesując seksownie grzywkę.
I wtym momencie  usłyszeliśmy głośną muzykę  ,dobiegającą z pokoju Nathana.
-Japier...niech uszanuje ,że nie jest tu sam-Powiedział wkurzony.
-Nie mów tak,to mój  !Nie wiem dlaczego tak go nie lubisz!Ale jeśli chcesz się ze mną spotykać,uszanuj to że jesteśmy rodziną!-Odpowiedziałam zirytowana tą całą sytuacją.
-Nie będę tolerować tego smarkacza!To jest po prostu Gnojek!
-Po pierwsze znowu przypominam ci ,że jest to mój brat ,a po drugie jesteście w podobnym wieku więc nazywanie go smarkaczem jest nie na miejscu .-Wyjaśniła wychodząc z pokoju ,już ubrana.
Zapukałam do Nathana ,który przez dłuższy czas nie słyszał mojego dobijania się.Jednak w pewnym momencie ,otworzył drzwi.Jego mina wskazywała na smutek,może też złość.
Weszłam głębiej.Na ziemi leżała poszarpana pościel,a jego ciuchy porozrzucane były po całym pokoju.
-Pogadamy?-Zapytałam pokazując mu miejsce obok mnie .Po chwili usiadłam na łóżko,a głowę spuścił w dół.
-Co się stało?-Zaczęłam.
-Nic...-Odpowiedział.
-Widzę przecież,że coś nie gra-Powiedziałam kładąc głowę na jego ramie .
-Bo chodzi o to ,że ja go znam...Niestety  poznaliśmy się w nie za miłej sytuacji!-Powiedział przytulając mnie.
-Co to znaczy w nie" za miłej" ?-Zmartwiłam się.
-Byłem z jego dziewczyną,a kiedy się o tym dowiedział zaczął mi grozić !
-Jak to grozić?To nie możliwe!Harry?Może go z kimś pomyliłeś?!-Powiedziałam odrywając się od uścisku.
-To było dawno ,ale pamiętam!Uwierz mi !Musisz go zostawić!-Rozkazał.
-Poczekaj!-Zirytowałam się.-My nie jesteśmy razem ,ale ja będę się z nim spotkać,czy tego chcesz czy nie!Nie oskarżaj go ,on mógł się zmienić.-Ciągnęłam dalej.
-Chcesz to tak zostawić !?Chcesz się"spotykać"z kimś kto groził twojemu bratu?-Oby dwoje zaczęliśmy podnosić ton.
-Przecież to normalne ,wkurzył się ,bo jego laska go zdradziła!-Broniłam go.
-Ale czy ty nie rozumiesz że ja ci po prostu zabraniam się z nim spotykać!Nikt normalny nie grozi drugiej osobie !- Każdy z nas mówił swoje nie mogliśmy dojść do porozumienia.-Niby jak ci groził,no proszę powiedz?-Zapytałam.
-Już dokładnie nie pamietam ,ale bylo cos w stylu,, pożałujesz ,kiedyś cię spotka kara"
-No właśnie nie pamiętasz!Wiec nie oskarżaj!Ja go bardzo polubiłam wiec będę sie z nim spotykać!-Odpowiedział.
-"Spotykać"czy raczej PIEPRZYĆ!-Wkurzył się Nathan.
Spojrzałam na niego ze złością,nie wytrzymałam.Uderzyłam go z liścia.
-Nigdy więcej tak do mnie nie mów!-Powiedziałam i wyszłam,wściekła nie tylko na niego.To wszytko co się stało bardzo mnie zabolało.Nathana bardzo kocham  i nie chce dla niego źle,ale nie zamierzam z kimkolwiek urywać znajomości tylko dlatego ,że miał z nim jakieś porachunki w przeszłości.Może nie powinnam go uderzyć,ale jego słowa były bardzo bolesne.Jednak on może mieć racje jeśli chodzi o mnie i o Harrego .Tak nie powinno być.
Wróciłam do swojego pokoju,gdzie zastałam siedzącego na łóżku Harrego.
-Przepraszam cię!-Powiedział widząc mnie.
-Nie Harry,nie masz za co przepraszać.Oby dwoje byliście winni ,ale ja również.Musze ci coś powiedzieć...-Zaczęłam.
-Nie musisz kończyć rozumiem  już mnie nie ma.-Odpowiedział wychodząc z pokoju.
-Nie!Poczekaj.-Złapałam go za rękę.-Spójrz na mnie.-Powiedziałam ,splatając nasze palce .-Doszłam do wniosku,że powinnam się zmienić i zacząć myśleć na poważnie o tej całej sprawie.
-To znaczy?-Powiedział,wreszcie spoglądając na mnie.
-Chce być z tobą.Chce patrzeć w twoje oczy,patrzeć na twój uśmiech,a nawet smutek.Znamy się krótko,ale ja wiem ,że cię kocham.Przeżyłeś coś co pozwala ci myśleć racjonalnie.Ja nie umiem tak myśleć więc musisz mnie tego nauczyć,ale musisz tego chcieć!Musisz chcieć również żyć  z moim bratem pod jednym dachem i czasem po prostu ugryźć się w język! .Dasz radę zrobić to dla mnie?Dla nas?!-Powiedziałam patrząc mu głęboko w oczy.
-Co się stało,że tak nagle zmieniłaś zdanie?-Zapytał.
-Można powiedzieć ,że  Nathan uświadomił mi pewną sprawę.
-Jaką sprawę?Co on ci o mnie powiedział!?- .
-Spokojnie kotek!Nic takiego.-Przytuliłam go.
-Nie wiesz wszystkiemu co on ci powiedział !Dobrze?-Oderwał się od uścisku i spojrzał mi w oczy.
-No dobrze,a masz coś do ukrycia?-Zapytałam podejrzliwie.
-Nie no co ty!-Powiedział ponownie mnie przytulając.-Bardzo cię kocham!-Szepnął mi do ucha.
Kiedy wszystko było już jasne zeszliśmy na dół,przygotować coś do jedzenia.Harry w kuchni czuł się jak ryba w wodzie.Nawet ta pozornie zwyczajna jajecznica smakowała  wyjątkowo.
Wzięłam nóż,chcąc mu pomóc.Zaczęłam pomału kroić cebule.Robiłam to zwyczajnie,trochę może nie zgrabnie.Harry widząc moje dziwne ruchy,postanowił mi pomóc,dlatego też stanął za mną,przysunął swoje ciało do mojego ,złapał moje ręce i pokazywał mi "poprawne "krojenie.Jego każdy ruch był zwinny i szybki.Robił to jak profesjonalista .
-Gdzie się tego nauczyłeś?-Byłam zachwycona  perfekcyjnością  każdego  jego ruchu.
-Ktoś kiedyś z mojej rodziny mnie tego nauczył -Odpowiedział,a ja nie drążyłam tematu słysząc smutek w jego głosie.
Przez ten cały czas kiedy szykowaliśmy posiłek,bawiliśmy się świetnie.Kilka razy doprowadził mnie do łez,które byly powodem śmiechu.Gdy już skończyliśmy ,ułożyliśmy wszytko  na stole i zasiedliśmy do niego.
-Może zawołamy twojego brata?-Zaproponował,czym mnie bardzo zaskoczył .
-Nie wiem czy będzie chciał,ale zawsze warto spróbować.-Odpowiedziałam z uśmiechem.-To pójdę po niego.-Powiedziałam wstając.
-Nie,siadaj.Ja pójdę -Zadziwiał mnie coraz bardziej.Poczułam,że naprawdę może się nam ułożyć.W tej chwili byłam bardzo szczęśliwa.
,,Oczami Nathana"
Siedziałem przy komputerze kiedy nagle ktoś zapukał do drzwi.Domyśliłem się,że jest to Emily z przeprosinami,ale się pomyliłem.
-Cześć!Zejdziesz do nas?-Powiedział Harry .
-Mam siedzieć z wami!Nie dziękuję!-Odmówiłem.
-Stary,wiem ,że jest między nami napięta atmosfera,ale ja chce to zmienić.Zróbmy to dla twojej siostry.-Podała mi rękę na znak zgody.
-Po tym wszystkim mam ci wybaczyć!Po tym jak mi groziłeś?!
-Wiem zrobiłem,źle!Ale się zmieniłem.Spokojnie ja tobie już też wybaczyłem.-Powiedział z uśmiechem.Bardzo mnie jego zachowanie zaskoczyło,ale tak samo jak on chciałem to zrobić dla Emily .Zgodziłem się więc i zszedłem razem z nim do kuchni.Gdzie zastałem swoją siostrę przy pięknie pachnących potrawach.

Rozdział 5

Usiadłam na kanapie,spojrzałam na moją komórkę,która nagle zaczęła wibrować.Na ekranie wyświetlił się numer Nathana.Szybko go chwyciłam,ale bałam się co usłyszę.
 *Halo?
 *Cześć siostra!
 *Nathan!Nareszcie !Co się z tobą działo!Martwiłam się -Do moich oczu napłynęły łzy szczęścia.Nie mogłam w to uwierzyć.
 *Przepraszam ,że się nie odzywałem,ale zostałem pobity!Potem policja 
 zabrała mnie na komisariat.
 *Boże!Jak się czujesz?-Zmartwiłam się 
* spokojnie ,jest już dobrze.Przepraszam ,ale muszę kończyć .
 *Poczekaj !kiedy wrócisz?!-Próbowałam się czegokolwiek dowiedzieć,ale niestety wyłączył się.
Odłożyłam telefon.Z radości krzyknęłam i w tej samej chwili z łazienki wybiegł Harry w samym ręczniku.

-Nathan dzwonił!On żyje!-Przytuliłam się do jego mokrego ciała.Nie wiem dlaczego ,ale nagle strasznie się podnieciłam ,miałam ochotę go pocałować i tak też zrobiłam.
*WŁĄCZ TO I CZYTAJ-  https://www.youtube.com/watch?v=-d_syqm9sUM

Nasze języki połączyły się .Wiły się jak małe wężyki.Skierowaliśmy się w kierunku kanapy.On mnie na niej położył,a ja byłam gotowa na wszystko.

Rozpiął moją sukienkę ,a ja ją zdjęłam.Od tej chwili byłam w samej bieliźnie.Jego mokre i umięśnione ciało ,ocierało się o moje.Pomału jego ręce zjeżdżały ku moim czarnym stringom.Jednak ja cofnęłam jego rękę do mojej tali.
-Nie drocz się ze mną.-Powiedział seksownym i stanowczym głosem.Ja natomiast nie miałam zamiaru "dać"się tak łatwo,dlatego to ja pierwsza zdarłam z niego ręcznik.
 -Oj niegrzeczna dziewczynka!-Powiedział całując mnie po szyi.W końcu ja również pozwoliłam zdjąć z siebie bieliznę.Kiedy już mieliśmy się połączyć ktoś *JEŚLI SIĘ NIE SKOŃCZYŁO MOŻESZ WYŁĄCZYĆ
Otworzył drzwi.Domyśliłam się jest to Nathan więc jak najszybciej zepchnęłam go z siebie i ubrałam szlafrok ,który leżał obok.
 Po minie Harrego mogłam stwierdzić,że nie był z tego zadowolony,ale ja nie miałam zamiaru przecież robić tego przy bracie.
 -Nathan!-Przytuliłam go najmocniej jak tylko umiałam.
 -Spokojnie!Udusisz mnie !-Odpychał mnie.
-Wszystko w porządku,jak się czujesz?-Zapytałam spoglądając na jego rozbitą wargę,podbite oko i złamany nos.
-Siostra nie martw się to nic takiego!-Uspokajał mnie Nath.
-Mam nadzieję,że tego gnojka złapią!-Powiedziałam wkurzona.
 -Napewno!
-To może się położysz?-Zapytałam 
-Nie cackaj się tak z nim to w końcu facet ,chyba!-Powiedział Harry wchodząc do przed pokoju.
-Po prostu się martwie!-Odpowiedziałam 
-Dam sobie radę,naprawdę nie trzeba.-Powiedział Nathan gapiąc się na Stylesa.-Widzę ,że nie ma mnie na jedną noc,a ty sobie już kogoś sprowadzasz!-Ciągnął dalej Nath.
-Nie sprowadzam tylko ...Jakoś tak wyszło.-Nie wiedziałam co odpowiedzieć,bo przecież prawdy na razie mu nie powiem.
 -Harry.-Powiedział chłopak witają się z nim.Nie wiem czemu ,ale odczuwałam między nimi jakieś napięcie.
-Nathan.-Podał mu rękę.
-Dobra to może się jednak położysz?-Zapytałam 
 -Japier.....Czy ty nie możesz pojąć,że dobrze się czuję!!-Wrzasnął na mnie Nathan
 Zrobiło mi się bardzo przykro,nie wiedziałam co odpowiedzieć ,Ponieważ taka sytuacja zdarzyła się pierwszy raz.
- Nie mów tak do niej!-Stanął w mojej obronie Harry.
-Bo co?!Kim ty jesteś żeby zwracać mi uwagę!?-Wkurzył się Nath.
 -Spokojnie!Chyba nie będziecie się teraz o to kłócić!-Uspokoiłam ich.
-Masz racje nie będę kłócić się z dzieckiem!-Powiedział loczek ,odchodząc.
-Sam jesteś dzieciak!-Nathan również poszedł. 
Nie byłam zła na swojego brata,ponieważ wiedziałam,że jest po prostu zmęczony.Może przez chwile zrobiło mi się smutno,ale to już minęło.Weszłam do salonu gdzie czekał na mnie Harry.
-Czemu nic nie zrobiłaś?!Powiedział wkurzony-.Chyba mu nie odpuścisz -Ciągnął dalej.
-Oj!przestań!To nic takiego!-Broniłam go.
-Rób jak chcesz!Nie będę się w to mieszał.-Odpowiedział,po czym skierował się ku wyjściu.
-Gdzie ty idziesz-Pociągnęłam go za rękę.
-Twój brat już wrócił,nie jestem ci już potrzebny!
-Zostań jeszcze!Przecież i tak nie masz gdzie iść!-Próbowałam go zatrzymać.
-Nie będę robić wam problemu.-Odmówiły zielonooki.
-Harry przecież nie robisz!Naprawdę zostań.-Zbliżyłam się do jego ciała.
 Może dokończymy to co zaczęliśmy?-Zapytałam kusząco.
-Naprawdę chcesz?-Zdziwił się Hazza.
 Nie odpowiedziałam nic . Złapałam go za rękę i zaciągnęłam do swojego pokoju.Zamknęłam drzwi i rzuciłam go na łóżko.

Rozdział 4


W pewnym momencie obudziłam się.Zaspanymi oczami ujrzałam Harrego ,który jeszcze śpiąc obejmował mnie.Obejrzałam się dookoła pokoju i przypomniałam sobie wszystko co wczoraj zaszło.Odsunęłam rękę chłopaka od mojej tali i wstałam.Otworzyłam pokój Nathana,ale niestety nikogo w nim nie było.Nie miałam sił ,żeby znowu płakać,ale po mału przyzwyczajałam się do myśli ,że go już nie ma.Mój kochany braciszek ,nie żyje!
Wróciłam do salo ,gdzie zastałam Harrego siedzącego na łóżku.


-Nie ma go!-Powiedziałam siadając.Nie umiałam okazać już żadnych uczuć,w tej chwili nic nie czułam.Odczuwałam wielką pustkę ,którą mogła tylko zapełnić wiadomość o życiu brata.Jednak czy taka wiadomość kiedyś do mnie dotrze ?Czy jeszcze kiedyś zobaczę jego uśmiech?Spojrzę mu w oczy?Czy kiedykolwiek to zrobię!?
-Co chcesz do jedzenia?-Zapytał chłopak w nie za dobrym momencie.
Nie odpowiedziałam nic,bo albo bym się na niego wydarła ,albo poryczała,ale nie chce ,ani tego pierwszego,ani drugiego.Pozostało mi milczeć.
-Będzie jajecznica ,bo nic innego nie znalazłem.-Słyszałam jak krzątał się po kuchni.Zastanawiałam się tylko ,czy wczorajsze zajście nie rusza go w ogóle?Czy jakikolwiek człowiek może być ,aż taki sliny?!


Wtuliłam się w poduszkę na ,której były jeszcze ślady moich łez.Doszło do mnie ,że nie mam już nikogo.Nikogo kogo bym mogła nazwać rodziną!
Harry wszedł do salonu z dwoma talerzami jajecznicy.Postawił na stole i życzył mi smacznego.
-Nie będę jadła!-Odmówiłam.
-Musisz coś jeść !Bo się jeszcze rozchorujesz!-Przysunął bliżej mnie talerz z żółto-białym jedzeniem.
-No i dobrze ,przynajmiej będę mogła umrzeć!
-Nie mów tak!Rozumiesz nie mów!Wydaje ci się ,że jesteś taka silna !Że dasz rade się zabić!Wybacz ,ale nigdy byś tego nie zrobiła,nie wiesz co to znaczy umierać,czuć ten ból i wiedzieć ,że zaraz umrzesz!Nie wiesz!-Oburzył się loczek.Wziął swój talerz i poszedł z nim do kuchni.Po chwili usłyszałam jakiś hałas.Był to talerz,który z wielkim hukiem wylądował w zlewie.
Nie wiedziałam co mam o tym myśleć,ale chyba on musiał coś przeżyć.Coś strasznego,co do dzisiaj go prześladuję,a ja cały czas użalam się nad sobą.
Spojrzałam na jedzenie ,które wyglądało apetycznie ,więc w końcu go zjadłam.Gdy skończyłam wzięłam płaskie naczynie i poszłam z nim do kuchni.Zobaczyłam tam Harrego siedzącego przy stole z głową skierowaną w dół.Jego oczy ,ani na chwile nie podniosły się z nad stołu.



Odłożyłam to z czym przyszłam ,do zlewu gdzie leżał rozbity talerz.Chciałam pozbierać rozbite kawałki ,ale niestety jeden z nich przeciął mi skóry.Z małej rany ,poleciało dużo krwi.
-Ałć!-Krzyknęłam.
Chłopak wreszcie spojrzał na mnie i po chwili stał juz koło mnie.
-Odbiło ci!-Wkurzył się.
-Chciałam tylko pozbierać.Tłumaczyłam się.
-Dobra już nie ważne!Gdzie masz wodę utlenioną?-Zapytał.
-Chyba w górnej szafce.-Odpowiedziałam wskazując na miejsce ,w której ją znajdzie.
Chłopak wyciągnął z szafki:bandaż,wode utlenioną i wacik.
-Teraz może zaszczypać-Polał mi trochę wody na rane.
-Syknęłam-
-Jeszcze tylko bandaż i będzię dobrze-Owinął mój palec ,białym kawałkiem materiału.
-Widzisz i już nie boli!-Powiedział kończąc swoje działania.
-Dziękuję!-Odpowiedziałam z uśmiechem.
Chłopak spojrzał mi w oczy .Ja również nie odwracałam od niego wzroku.


W pewny momencie przysunął swoje usta do moich i delikatnie mnie nimi dotknął ,ale ja odwróciłam głowe.Była to dla mnie krępująca sytuacja.
Chłopak nic nie powiedział tylko spojrzał na mnie tak jakby miał do mnie pretensje.
Poszłam do swojego pokoju trochę się ogarnąć.
Ubrałam się w coś co nazywa się sukienką,oczywiście czarną.Nie była ona ,ani elegancka,ale też nie jakaś zwyczajna.Po prostu dobra na każdą okazję.Rozczesałam włosy z kołtunów i zmyłam resztki czarnego tuszu.Kiedy byłam już gotowa zeszłam na dół .Styles siedział na kanapie,wgapiony był w wyłączony ekran telewizora.
-Może chciałbyś się odświeżyć?-Zapytałam.Trochę miałam wyrzuty sumienia z powodu sytuacji ,która zaszła w kuchni.Nie chodzi o to ,że nie chciałam tego pocałunku ,a po prostu o to ,że dla mnie to wszystko za szybko się dzieję.Jeszcze wczoraj miałam brata ,a dzisiaj staciłam najważniejszą dla mnie osobę.Cały czas jeszcze przeżywam śmierć rodziców,a teraz musze jeszcze przeżyć jakoś dwie.Czy to naprawdę jest takie dziwne ,że nie chce się spieszyć!?
Chłopak nic nie odpowiadając wstał i ruszył w strone łazienki,po drodze jeszcze potrącił mnie ramieniem.Nie było to miłe ale nie zamierzałam się na niego za to gniewać.Widocznie to wszystko musiało go zaboleć.

Rozdział 3

-Nie pamiętam i było za ciemno,żeby dostrzec jakieś znaki szczególne!-Zachowywał się tak jakby coś ukrywał.
Usiadłam na kanapie ,a moje ręce zaczęły się trząść.Kiedy wyobraziłam sobie scenkę ,w której mój brat zostaje zamordowany do moich oczu napłynęły łzy.On nie był na to gotowy.Cieszył się życiem i miał zupełnie inne podejście do tego tematu niż ja.On musi umrzeć jako starszy człowiek we własnym łóżku ,a nie być zamordowanym.Może mnie by taka śmierć odpowiadała,szybka i bez większego cierpienia,ale nie jemu!

Rozdział 2


Chłopak wbiegł na drogę.Przeszedł obok mnie i poszedł dalej.Ja stałam nadal bez ruchy ,nie rozumiałam co się stało .W pewnym momencie odwrócił się i spojrzał na mnie.


Jego spojrzenie sprawiło ,że przeszły mnie dreszcze.Bałam się co może teraz nastąpić.Zatrzymał się i przez dłuższy czas nie ruszał się z miejsca .Obserwował mnie.Wtedy poczułam ,że moje nogi robią się jak z waty.Po chwili on podszedł do mnie
-Możemy iść do ciebie do domu?-Zapytał normalnie, tak jakby się nic nie stało.
Nie odpowiedziałam nic.Cały czas byłam przestraszona ,a moje serce waliło jak szalone.
-Pomóż mi !-Rozkazał.Wyciągnął ręcę w moją stronę.Czyniąc to chciał pokazać ,że nie zrobi mi krzywdy.
Człowiek z takim spojrzeniem nie może być mordercą
-Pomoge ci.-Powiedziałam i ruszyłam w stronę domu,a on ruszył razem ze mną.
Może jestem nie odpowiedzialna i głupia sprowadzając obcego mężczyznę do domu,ale nie miałam innego wyjść musiałam mu pomóc.Gdyby się okazało ,że został napadnięty ,a ja mu nie pomogłam ,miałabym straszne wyrzuty sumienia.Przez całą drogę szliśmy w milczeniu . Kontem oka spoglądałam na jego każdy ruch ,w obawie ,że może mi coś jednak zrobić.

Kiedy doszliśmy do domu ,a ja otworzyłam drzwi ,chłopak nie pytając mnie o nic wszedł do mieszkania i powędrował w stronę salonu.
-Gdzie masz łazienkę?-Zapytał szybko.
Nie mówiąc nic wskazałam ręką na piętro .
Kiedy poszedł na górę,ja wykorzystując jego nie obecność sprawdziłam każdy pokój w poszukiwaniu Nathana.Jednak nigdzie go nie było.Wychodząc z pokoju usłyszałam kroki na schodach.Wzrokiem powędrowałam w stronę noża ,który znajdował się na stole.

Chciałam mieć wrazie czego dostęp do jakieś broni,ale pewnie i tak bym go nigdy nie użyła.Bałabym się zrobić komuś krzywdę.Chłopak zauważając mnie podszedł bliżej.Na jego rękach nie było już krwi,ani żadnej rany.Domyśliłam się ,że to nie on został ranny,a pewnie ktoś komu pomógł
-Nie zapytasz o nic?!-Powiedział widząc jak na niego patrze.
-To nie moja sprawa...Ale powinniśmy zadzwonić na policje-Odpowiedziałam .
- Jest już i tak za późno ,a policja tak czy siak by tu nie pomogła-Tłumaczył wysoki ,zielonooki chłopak.
-Ktoś został ranny?-Zapytałam zmartwiona.
-Na to wygląda.-Odpowiedział siadając na kanapie.-Nie usiądziesz przy mnie?Nic ci przecież nie zrobie!
Posłusznie usiadłam obok chłopaka.Już się go nie bałam.Wiedziałam ,że on nic nie zrobił.
-Dlaczego mówisz ,że jest już za późno?
-Chłopak nie przeżył.-Powiedział ze smutkiem ,a jego oczy wgapione były w podłoge.

-Chłopak?!-Przestraszyłam się ,ponieważ było już późno ,a Nathana nie było.
-Tak ,chyba był w moim wieku-Oznajmił.To by się zgadzało ten chłopak i mój brat muszą być w podobnym wieku.
Wstałam i złapałam szybko za telefon,wykręciłam numer do niego i próbowałam się dodzwonić.Jednak po kolejnej nie udanej próbie ,wyłączyłam się.
-Coś się stało?-Zapytał nieznajomy.
-Mojego brata jeszcze nie ma ,nie odbiera ode mnie telefonu!A jeśli to on został zamordowany!
-Nie martw się ,napewno zaraz wróci.-Powiedział wstając z kanapy.
-A ty znałeś tego kolesia?-Zapytałam.
-Nie .W tym lesie znalazłem się przypadkiem ,usłyszałem krzyki ,więc pobiegłem w miejsce hałasu.Na początku wolałem zostać nie zauważono,ale kiedy zobaczyłem ,że komuś dzieje się krzywda.Ruszyłem żeby mu pomóc.Ten chłopak dostał nożem w klatkę piersiową i nie mógł się bronić ,więc chciałem mu jakoś pomóc,ale nie dałem rady.Wysoki mężczyzna rzucił się na mnie ....-Przerwał .
-Dobra nie musisz kończyć-Powiedziałam widząc ile go to kosztuję.
-Musze to komuś opowiedzieć ,bo inaczej do końca życia będzie mnie to męczyło.-Odpowiedział-Jednak tego typa coś przestraszyło i uciekł ,a ja szybko podbiegłem do tego chłopaka,ale było już za późno, rana była strasznie głęboka.-Skończył .
-Zachowałeś się jak bohater!-Powiedziałam ,chcąc go pocieszyć.
On nic nie odpowiedział tylko zaśmiał się ironicznie pod nosem.
-Przepraszam ,że nie zrobiłem tego wcześniej,ale...Jestem Harry.-Podał mi rękę.
-Emili.Napewno nie chcesz zadzwonić na policje?Będzie ci łatwiej.
-Nie!Już ci powiedziałem!-Powiedział podnosząc ton.
-Dobrze ,przepraszam ...

-To ja przepraszam .-Powiedział.-Ale zostawmy już temat policji.

Dobra jak chcesz..Jak wyglądał ten chłopak?-Zapytałam ,szukając jakiś wskazówek ,które pomogłyby mi stwierdzić czy to był Nathan.


Rozdział 1

Hope dies last 
"Żyć jest najtrudniej.Przeżyć każdy kolejny dzień to wielki wyczyn.Każdy człowiek w życiu marzył o tej jednej chwili ,w której przechodzimy z cierpienia do spokojnego świata.Tą chwilą jest śmierć.Samobójcy to egoiści nie myślą o bliskich .Samobójcy to ludzie ,którzy idą na łatwiznę.Zabić się jest łatwo ,żyć to dopiero coś wielkiego.Dużo się słyszy o najstarszych ludziach świata ,którzy żyją 90,100,110 lat ,a mi jest ciężko przeżyć te 19 lat...Kiedy stanęłabym przed wyborem śmierć czy życie wybrałabym śmierć.Ludzie mogą nazywać mnie tchórzem i idiotką ,ale sensem mojego życia jest fakt ,że kiedyś umrę"

Dopisałam ostatnie słowo i schowałam pamiętnik do torby.Oparłam się o oparcie szkolnego krzesła i nadal rozmyślałam o swoim życiu.
Nie jestem radosną osobą ,ponieważ nie mam powodu do bycia nią .Inni mają rodzine ,przyjaciół ...drugą połówkę,a ja nie mam prawie nikogo.Tylko jedna osoba trzyma mnie przy życiu jest nią mój brat Nathan.Po śmierci naszych rodziców musiałam się nami zająć.Jasne ,że wolałabym być optymistką,cieszyć się życiem,młodością,ale po co ?dla kogo?Moim jedynym marzeniem jest znalezienie osoby ,która się mną zaopiekuje i wyciągnie z tego stanu zawahania.Jednak czy jest taka osoba ?!
Zajęcia skończyły się bardzo późno. Wyszłam ze szkoły i szłam w kierunku domu.Przez całą drogę szłam zamyślona.Nie patrzałam na nikogo i nie zwracałam uwagi
na nic.Szłam drogą , którą znałam już na pamięć.

W pewnym momencie usłyszałam głośny krzyk.Stanęłam i zwróciłam się w kierunku ciemnego lasu.

Przez dłuższy czas nikogo nie widziałam,ale po chwili dostrzegłam mężczyznę biegnącego w moim kierunku.Z powodu ciemności nie widziałam jego twarzy,ale kiedy zbliżył się do mnie dostrzegłam krew na jego rękach.Przestraszyłam się.

Prolog

Śmierć nie jest mi obca.Doskonale rozumiem co to znaczy i wiem ,że spotka to każdego.Jednak czy warto czekać?Czy warto wstawać każdego dnia ?Czy to wszystko w ogóle ma jakiś sens!?Moim zdaniem nie!Może lepiej by było skończyć to cierpienie i po prostu umrzeć.Całe życie robiłam wszystko sama i może uda mi się wymyślić swój własny sposób na śmierć.. Jednak nie  mogę tego zrobić Nathanowi ,którego bardzo kocham.Nie mogę teraz go zostawić!Tylko czy  męczenie się dalej coś zmieni?A może ktoś inny pomoże mi uporać się z rzeczywistością...Może jeden przypadek wszystko zmieni... Na lepsze,a może na gorsze...