środa, 18 czerwca 2014

Rozdział 4


W pewnym momencie obudziłam się.Zaspanymi oczami ujrzałam Harrego ,który jeszcze śpiąc obejmował mnie.Obejrzałam się dookoła pokoju i przypomniałam sobie wszystko co wczoraj zaszło.Odsunęłam rękę chłopaka od mojej tali i wstałam.Otworzyłam pokój Nathana,ale niestety nikogo w nim nie było.Nie miałam sił ,żeby znowu płakać,ale po mału przyzwyczajałam się do myśli ,że go już nie ma.Mój kochany braciszek ,nie żyje!
Wróciłam do salo ,gdzie zastałam Harrego siedzącego na łóżku.


-Nie ma go!-Powiedziałam siadając.Nie umiałam okazać już żadnych uczuć,w tej chwili nic nie czułam.Odczuwałam wielką pustkę ,którą mogła tylko zapełnić wiadomość o życiu brata.Jednak czy taka wiadomość kiedyś do mnie dotrze ?Czy jeszcze kiedyś zobaczę jego uśmiech?Spojrzę mu w oczy?Czy kiedykolwiek to zrobię!?
-Co chcesz do jedzenia?-Zapytał chłopak w nie za dobrym momencie.
Nie odpowiedziałam nic,bo albo bym się na niego wydarła ,albo poryczała,ale nie chce ,ani tego pierwszego,ani drugiego.Pozostało mi milczeć.
-Będzie jajecznica ,bo nic innego nie znalazłem.-Słyszałam jak krzątał się po kuchni.Zastanawiałam się tylko ,czy wczorajsze zajście nie rusza go w ogóle?Czy jakikolwiek człowiek może być ,aż taki sliny?!


Wtuliłam się w poduszkę na ,której były jeszcze ślady moich łez.Doszło do mnie ,że nie mam już nikogo.Nikogo kogo bym mogła nazwać rodziną!
Harry wszedł do salonu z dwoma talerzami jajecznicy.Postawił na stole i życzył mi smacznego.
-Nie będę jadła!-Odmówiłam.
-Musisz coś jeść !Bo się jeszcze rozchorujesz!-Przysunął bliżej mnie talerz z żółto-białym jedzeniem.
-No i dobrze ,przynajmiej będę mogła umrzeć!
-Nie mów tak!Rozumiesz nie mów!Wydaje ci się ,że jesteś taka silna !Że dasz rade się zabić!Wybacz ,ale nigdy byś tego nie zrobiła,nie wiesz co to znaczy umierać,czuć ten ból i wiedzieć ,że zaraz umrzesz!Nie wiesz!-Oburzył się loczek.Wziął swój talerz i poszedł z nim do kuchni.Po chwili usłyszałam jakiś hałas.Był to talerz,który z wielkim hukiem wylądował w zlewie.
Nie wiedziałam co mam o tym myśleć,ale chyba on musiał coś przeżyć.Coś strasznego,co do dzisiaj go prześladuję,a ja cały czas użalam się nad sobą.
Spojrzałam na jedzenie ,które wyglądało apetycznie ,więc w końcu go zjadłam.Gdy skończyłam wzięłam płaskie naczynie i poszłam z nim do kuchni.Zobaczyłam tam Harrego siedzącego przy stole z głową skierowaną w dół.Jego oczy ,ani na chwile nie podniosły się z nad stołu.



Odłożyłam to z czym przyszłam ,do zlewu gdzie leżał rozbity talerz.Chciałam pozbierać rozbite kawałki ,ale niestety jeden z nich przeciął mi skóry.Z małej rany ,poleciało dużo krwi.
-Ałć!-Krzyknęłam.
Chłopak wreszcie spojrzał na mnie i po chwili stał juz koło mnie.
-Odbiło ci!-Wkurzył się.
-Chciałam tylko pozbierać.Tłumaczyłam się.
-Dobra już nie ważne!Gdzie masz wodę utlenioną?-Zapytał.
-Chyba w górnej szafce.-Odpowiedziałam wskazując na miejsce ,w której ją znajdzie.
Chłopak wyciągnął z szafki:bandaż,wode utlenioną i wacik.
-Teraz może zaszczypać-Polał mi trochę wody na rane.
-Syknęłam-
-Jeszcze tylko bandaż i będzię dobrze-Owinął mój palec ,białym kawałkiem materiału.
-Widzisz i już nie boli!-Powiedział kończąc swoje działania.
-Dziękuję!-Odpowiedziałam z uśmiechem.
Chłopak spojrzał mi w oczy .Ja również nie odwracałam od niego wzroku.


W pewny momencie przysunął swoje usta do moich i delikatnie mnie nimi dotknął ,ale ja odwróciłam głowe.Była to dla mnie krępująca sytuacja.
Chłopak nic nie powiedział tylko spojrzał na mnie tak jakby miał do mnie pretensje.
Poszłam do swojego pokoju trochę się ogarnąć.
Ubrałam się w coś co nazywa się sukienką,oczywiście czarną.Nie była ona ,ani elegancka,ale też nie jakaś zwyczajna.Po prostu dobra na każdą okazję.Rozczesałam włosy z kołtunów i zmyłam resztki czarnego tuszu.Kiedy byłam już gotowa zeszłam na dół .Styles siedział na kanapie,wgapiony był w wyłączony ekran telewizora.
-Może chciałbyś się odświeżyć?-Zapytałam.Trochę miałam wyrzuty sumienia z powodu sytuacji ,która zaszła w kuchni.Nie chodzi o to ,że nie chciałam tego pocałunku ,a po prostu o to ,że dla mnie to wszystko za szybko się dzieję.Jeszcze wczoraj miałam brata ,a dzisiaj staciłam najważniejszą dla mnie osobę.Cały czas jeszcze przeżywam śmierć rodziców,a teraz musze jeszcze przeżyć jakoś dwie.Czy to naprawdę jest takie dziwne ,że nie chce się spieszyć!?
Chłopak nic nie odpowiadając wstał i ruszył w strone łazienki,po drodze jeszcze potrącił mnie ramieniem.Nie było to miłe ale nie zamierzałam się na niego za to gniewać.Widocznie to wszystko musiało go zaboleć.

2 komentarze: