niedziela, 22 czerwca 2014

Rozdział 11

Umyłam twarz z resztek czarnej mazi i uczesałam włosy w kłos,którego mama mnie nauczyła.Założyłam swoje ulubione granatowe dżinsy i białą koszulkę z napisem BAD

Skierowałam się w kierunku drzwi wyjściowych.Kiedy je otworzyłam przed moimi oczami ukazała się czyjaś postać.
-O cześć !Co ty tu robisz?-Zapytałam zdziwiona widząc Luka
-Perrie zapomniała jakiś kluczy,może gdzieś tu są?-Odpowiedział blondyn.

-Żadnych kluczy nie widziałam.-Powiedziałam szukając ich wzrokiem.
-To wtedy musiała je gdzieś zgubić....A ty się gdzieś wybierasz?-Pytał dalej.
-Wiesz co od kilku dni nie wychodziłam z domu więc chciałam się wybrać na jakiś spacer.-Uśmiechnęłam się do chłopaka.
-Jeśli nie masz nic przeciwko to z chęcią wybrałbym się z tobą.-Nie musiał czekać długo na moją odpowiedź ,ponieważ nie miałam nic przeciwko nad wspólnym spacerem.Zamknęłam drzwi i skierowaliśmy się w kierunku parku.
-Przepraszam za to jak wcześniej wyglądałam ,ale źle się czułam-Można powiedzieć ,że nie skłamałam,ponieważ naprawdę  źle się czułam.Pierwszy raz dopadła mnie poważna depresja.


-Przestań !Nie musisz mi się tłumaczyć!-Uśmiechnął się do mnie  ,czym poprawił mi bardzo humor.
Spojrzałam na moją dłoń na ,której był zakrwawiony  bandaż.
-Boli?-Zapytał patrząc na to samo co ja.
-Czasami ,ale da się wytrzymać.-Odpowiedziałam wymuszając uśmiech.
-Moja kuzynka dużo mi o tobie opowiadała,to dziwne ,że się nigdy nie spotkaliśmy.
-Widać świat nie jest taki mały jak mówią.Twoja kuzynka jest aniołem,już nie raz mi to udowodniła.Zasługuje na wszystko co dobre.Wiedziałam ,że wszystko co powiedziałam nie było przesadą.
-Masz racje,bez niej nie wiem gdzie bym teraz był.Ona dała mi nadzieję na lepsze jutro.-Potwierdził moje słowa.
-Wiesz co ,czasami sobie tak myślę ,że nie zasługuje na to ,żeby żyć czy kochać.Boje się ,że kiedyś nadejdzie ten dzień w którym wszyscy ode mnie odejdą ,albo ,że komuś kiedyś zadam cierpienie.
-Nie wiem co byś musiała zrobić ,żeby to wszystko stracić i po prostu umrzeć.Często tak się czujemy dlatego,że bierzemy winy swoich bliskich na siebie.Ja też myślałem ,że moją winą było to ,że moi rodzice są uzależnieni ,ale w końcu doszło do mnie ,że każdy ma swój krzyż i musi go dźwigać ,a my po prostu nie możemy im pomóc po mimo tego ,że ich bardzo kochamy.-Powiedział pouczająco
Nawet nie chodziło tu tylko o Harrego ,którego niektóre winy brałam na siebie,a o sens całego moje życia,a raczej jego  brak.Nie mogłam i nigdy nie będę mogła stwierdzić ,że nie przynoszę pecha i ,że nikogo nigdy nie zraniłam.Z drugiej strony jego słowa uświadomiły mi ,że kiedy Nathan bierze narkotyki ja mogę,ale nie muszę być temu winna.W sumie może zrobiło mi się lżej na sercu ,ale do puki Harry nie wróci i nie wyjaśnimy sobie wszystkiego nadal gdzieś tam w sercu będę odczuwać nienawiść do samej siebie.
-Jesteś bardzo silny mimo tego ,że straciłeś osoby ,które kochałeś i życie ,które było beztroskie.Podziwiam cię za to.-Powiedziałam kończąc swoje przemyślenia.
-Na początku oczywiście nie było tak łatwo ,ale w końcu przywykłem i nauczyłem się pewnych rzeczy.Każda chwila samotności wiele mi dała ,stałem się inny ,bardziej dojrzalszy.Dla nie których ludzi w naszym wieku życie jest po to ,żeby się bawić ,ale moim zdaniem ono jest po to ,żeby każdy człowiek robił wszystko ,aby zasłużyć na to lepsze życie ,tam u góry.Może to cierpienie ,które przeżywamy teraz zostanie nam kiedyś odpłacone.Nie jestem optymistą tylko realistą ,a częsty uśmiech na mojej twarzy jest po prostu kamuflażem ,maską ,która zakrywa mój ból,strach i żal.
Rozumieliśmy się bardziej niż myślałam.On nie próbował mnie pocieszyć jak wszyscy ,a po prostu starał się mnie zrozumieć.Tego właśnie mi zawsze brakowało.Znamy się krócej niż godzinne ,ale ja wiem ,że mogę mu zaufać,że mogę na niego liczyć.
-Usiądziemy?-Zapytałam wskazując na jedną z ławek.Chłopak przytaknął -Jak myślisz czy osoba,która sprawia ci ból,może cię kochać?-Pytałam dalej,chcąc uzyskać odpowiedz na dręczące mnie pytanie.
-Jeśli się kogoś kocha nie dopuści się do jego cierpienia.Facet ,który podniósł rękę na kobietę jest po prostu śmieciem,a ty powinnaś o nim jak najszybciej zapomnieć.-Odpowiedział domyślając się ,że to o mnie chodzi.
-Harry nie jest śmieciem nie mów tak o nim!-Zabolały mnie jego słowa i nie miałam już sił udawać ,że to mnie nie dotyczy.
-Jak myślisz ,czy kiedy cię szarpał robił to z miłości?!Czy kiedy ty płakałaś było mu smutno?!Jeśli tak myślisz to jesteś w błędzie on cię traktował jak szmatę .On cie wcale nie kocha i mogę się założyć ,że cię za to nie przeprosił!Taki psychopata nigdy tego nie zrobi ,tylko powtórzy swój błąd!
-Nie potrzebnie ci o tym w ogóle mówiłam!Nie znasz go ,a oskarżasz!Harry nigdy by tego nie zrobił ,gdybym go nie sprowokowała!Po co ja ci się w ogóle tłumacze!Udajesz takiego anioła ,a tak naprawdę jesteś pieprzonym idiotą!!-Wkurzyłam się na niego.Nie chciałam dłużej słuchać jak obraża mojego chłopaka.Wiem ,że Harry źle zrobił ,ale nie będę go od razu skreślać z powodu jednego głupiego siniaka.

Odeszłam od blondyna i ruszyłam w stronę domu.

1 komentarz: