środa, 16 lipca 2014

Rozdział 3


,,Oczami Victorii"
Dopiero zeszłam ze sceny.Występ okazał się sukcesem ,dlatego poszliśmy świętować do jakiegoś klubu.
-Może alkohol pomoże mi się uporać z problemami.-Pomyślałam.
-Czego się napijesz?-Zapytała mnie jedna z koleżanek.
-Czegoś mocnego!-Powiedziałam bardzo szybko.
-No nie wierze!-Uśmiechnęła się do mnie Danielle.
Kiedy dostałam swój kieliszek jednym szybkim ruchem wypiłam go do samego dna.

-Koleżanko pomału!-Zaśmiała się Dan.
Ja poruszyłam ramionami chcąc pokazać obojętność.
Po kolejnych kieliszkach stwierdziłam ,że już mam dosyć.Postanowiłam wrócić do hotelu.
-Do zobaczenia laski!-Pomachałam im odchodząc lekkim zygzakiem.
Droga do hotelu była prosta.Wystarczało iść w jednym kierunku.Kiedy szłam przez korytarz chcąc dostać się do swojego pokoju.Wpadłam na kogoś.Był to wysoki mężczyzna w dziwnym kapeluszu.
-Oj przepraszam!-Trochę plątał mi się język.
-Nic się nie stało.-Uśmiechnął się do mnie.-To może ja pani pomogę-Moje ramię umieścił na swojej szyi przez co uwieszałam się na nim.W końcu doszliśmy pod moje drzwi.Chłopak zapytał mnie o klucz ,a ja wskazałam na torebkę ,w której go znajdzie.Po chwili byłam już w pokoju.Usiadłam na łóżku i zaczęłam się śmiać,chociaż sama nie wiem dlaczego,ale to był skutek wypitego trunku.
-Poradzi sobie już pani?-Zapytał stojąc przy mnie.
-Usiądź!-Pociągnęłam go za rękę.-Jak się nazywasz?-Zapytałam dotykając jego dziwny kapelusz.
-Ashton Irwin.-Powiedział spokojnie,a ja nadal macałam jego kapelusz.

-A ja jestem Vici!-I znowu zaczęłam się śmiać.-Ale masz ładne usta.-Powiedziałam chociaż nawet nie wiem po co.
-Dziękuję-Odpowiedział skrępowany.
-Mogę je dotknąć?-Zapytałam chichocząc.
-Okej...-Jakoś dziwnie na mnie spojrzał.
Przybliżyłam swoją twarz do jego twarzy,chcąc go pocałować.Jednak on w odpowiedniej chwili odsunął się.
-Nie podobam ci się.-Odpowiedziałam,po czym wzięła mnie czkawka alkoholowa.
-Chyba jednak za dużo wypiłaś i na pewno nie chcesz zrobić nic głupiego.-Pouczył mnie.
-A idź sobie!-Powiedziałam obrażona.
-Dobranoc!-Wyszedł.
A ja padłam na łóżko i momentalnie zasnęłam.Rano usłyszałam pukanie do drzwi.Ledwo przytomna wstałam by je otworzyć.
-Tak?-Zapytałam widząc nieznajomego chłopaka.
-Cześć chciałem sprawdzić czy wszystko w porządku ?-Odpowiedział z uśmiechem.
-Czy my się znamy?-Ziewnęłam.
-Tak.Poznaliśmy się wczoraj.
-Przepraszam ,ale nie za bardzo pamiętam.Gdzie się poznaliśmy?-Zapytałam.
-Wpadłaś na mnie ,a ja zaprowadziłem cię do twojego pokoju.Dotykałaś mój kapelusz i...-Przerwałam mu.
-Coś między nami zaszło?-Zapytałam przerażona.
-Nie,no co ty.Byłaś zbyt piana,a ja nie chciałem tego wykorzystać.-Uspokoił mnie.
-Dzięki Bogu!-Odetchnęłam z ulgą.-Dziękuję za pomoc-Uśmiechnęłam się do niego.
-Nie ma sprawy.No to miłego dnia.-Pożegnał się ze mną.
Zamknęłam drzwi i wróciłam do łóżka.Głowa bardzo mnie bolała i to wszystko przez ten alkohol.Już więcej go nie tknę!-Pomyślałam.Kiedy zamknęłam oczy po chwili je otworzyłam,wiedziałam,że już i tak nie zasnę  . Wstałam i podeszłam do szafy.Wyjęłam z niej czyste ubranie i ręczniki,a następnie udałam się do łazienki wziąć kąpiel.Ułożyłam się w wannie pełnej białej i puszystej piany

.Zamknęłam oczy i zaczęłam wspominać.Przypomniało mi się jak kiedyś Harry przygotował dla mnie taką kąpiel.W łazience było pełno świec i płatków róż.On stał przy wannie,a kiedy weszłam wyjął zza pleców bukiet czerwonych tulipanów.Byłam wtedy bardzo szczęśliwa.Cały wieczór był bardzo romantyczny,a moje serce przez cały czas szybko biło.Bardzo za nim tęsknie...Nagle poczułam ,że po moim policzku spływa łza,a za nią kolejna.W końcu jednak udało mi się je powstrzymać.Wyszłam z wanny i okryłam się ręcznikiem.Wróciłam do pokoju ,usiadłam na łóżko ,a do ręki wzięłam ramkę z naszym zdjęciem.Palcem pogładziłam twarz Harrego znajdującą się na fotografii.
-Kocham cię!-Powiedziałam na głos do zdjęcia ,które wzbudziło u mnie kolejne emocje.
W pewnej chwili ktoś zapukał do drzwi.Poprawiłam swój ręcznik i ruszyłam by je otworzyć.Za nimi zobaczyłam recepcjonistę hotelu z jakąś kopertą.Domyśliłam się ,że jest to kolejny list od Harrego.
-Dziękuję-Podziękowałam i zamknęłam drzwi chcąc jak najszybciej go przeczytać.Spojrzałam na białą kopertę na ,której było coś napisane.
-"Zadzwoń do mnie za nim przeczytasz"-Przeczytałam na głos,choć sama nie wiem dlaczego.Wyjęłam telefon i wykręciłam numer do loczka.
*Halo?-Usłyszałam jego słodki głos.
*Dostałam list,więc dzwonie .Tak jak kazałeś.
*Otwórz go ,ale wszystko czytaj na głos!-Rozkazał ,a ja zgodziłam się.
Wyjęłam list i zaczęłam czytać-Droga Victorio,każdego dnia tęsknie za tobą coraz bardziej.Z każdym dniem jest mi coraz ciężej bez ciebie.Myślałem ,że prawdziwą miłość można spotkać tylko w bajkach.Okazało się jednak ,że to Ty jesteś moją księżniczką,a ja Twoim księciem,a nasza bajka trwa w najlepsze.-Te słowa bardzo mnie wzruszyły.-Budzę się dla ciebie,a chce zasypiać przy Tobie.Chce znów spojrzeć ci prosto w oczy i zobaczyć Twój uśmiech.Chce ,żeby nasze szczęście i nasza miłość się nigdy nie skończyła.Chce spędzić z Tobą resztę życia i dlatego zapytam cię czy chcesz uczynić mi ten zaszczyt i zostać moją żoną?-List się tu skończył ,a mi słów zabrakło.Przez chwile panowała cisza.W końcu Harry ją przerwał.
-Skarbie jesteś?-Zapytał niepewnie.
-Je-stem-Zaczęłam się trząść.Nie wierzyłam własnym oczom i uszom.
-Chcesz zostać moją żoną?-Powtórzył ostatnie słowa listu.
-Harry...-Zaczęłam płakać,były to łzy szczęścia.-Jasne ,że chce zostać twoją żoną!-Zgodziłam się.Innej odpowiedzi nie mogło tu być.
-Kocham cię!-Powiedział szczęśliwy.
-Ja Ciebie też skarbie!Bardzo cię kocham i strasznie tęsknie-Powiedziałam ,a ostanie słowo spowodowało mój smutek.
-Wiem,ja za tobą też.Tak bardzo chciałbym Cię teraz przytulić!
-Spojrzałam do wnętrza koperty i oprócz listu zauważyłam tam małe pudełeczko.-Harry coś tu jeszcze jest....-Powiedziałem ze zdziwieniem.
-Otwórz!-Powiedział ,a ja zrobiłam to.
W małym pudełeczku znalazłam pierścionek zaręczynowy.Od razu założyłam go na palec.

-Jest piękny!-Powiedziałam oglądając go na palcu.
-Ciesze się ,że Ci się podoba.-Znowu usłyszałam radość w jego głosie.


1 komentarz: